Na początku trzeba postawić sprawę jasno – w demokracji zwycięża najlepszy dyplomata. Zwycięża ten, którego przemowy są najlepsze i potrafią przekonać największą grupę ludzi do postawienia krzyżyka przy jego nazwisku. A jakie cechy charakteryzują najlepszego dyplomatę? Jak mawiał Sir Winston Churchil: ,,Dyplomata to człowiek, który 2 razy się zastanowi, zanim nic nie powie”. I to jest zasada, która doskonale opisuje sytuację, jaka panuje w systemie demokratycznym.
Wystarczy wyobrazić sobie taką sytuację – potencjalny kandydat na prezydenta jest sławnym i wielce rozpoznawalnym politykiem. Na 30 milionów uprawionych do głosowania, 25 milionów to jego elektorat. Jednak jest to jedynie pozycja startowa, stan, z którym startuje. Od tego czasu musi zacząć wypowiadać się publicznie. Czegokolwiek by nie powiedział – wolniej, lub szybciej będzie tracił poparcie. Dlaczego? Bo nic, co powie nigdy nie spotka się ze stuprocentowym poparciem społeczeństwa. Powie, że jest nietolerancyjny dla homoseksualistów – pewna grupa poprze go, inna natomiast odwróci się od niego, a ten w efekcie straci jakąś część elektoratu. Powie, że jest zwolennikiem socjalizmu – znowu pewna grupa go poprze, natomiast straci on poparcie wolnorynkowców. I znowu straci jakąś część elektoratu. Dlatego dobry kandydat na prezydenta, czyli dobry dyplomata oprócz tego, że jest populistą, nigdy, ale to nigdy nie porusza istotnych spraw. Czasem jedynie odważy się na stwierdzenie, że lepiej jest być bogatym, niż biednym, że Polacy zasługują na dobrego prezydenta, a urząd ten nie może być jedynie przyjemną posadą, a ogromnym mandatem społecznym. Widać to również doskonale na przykładzie obecnej sytuacji na polskiej scenie politycznej. Nie ma szans na zwycięstwo osoba wyrazista, bezpośrednia, nierzadko kontrowersyjna, która wprost mówi, co chce zmienić i jakie zmiany wprowadzić, jak na przykład Janusz Korwin-Mikke. Świetnie natomiast radzi sobie osoba, która w zasadzie nie robi nic. Kto w Polsce, zarówno spośród partii politycznych, jak i pojedynczych kandydatów może się pochwalić największym poparciem? Obecny prezydent Bronisław Komorowski, czyli osoba, która przez ostatnie pięć lat nie zrobiła nic. Czy ktokolwiek potrafi wymienić co zmienił/wprowadził/zrobił urzędujący prezydent w ciągu obecnej kadencji, oprócz odwiedzenia czasem jakiejś szkoły, złożenia kwiatów, nadania jakiegoś odznaczenia? Prezydent pozostaje w cieniu, unikając podejmowania istotnych tematów, a ostatnio debaty między kandydatami na urząd prezydencki. Dzięki temu nie musi się publicznie wypowiadać, a więc zrażać do siebie jakieś grupy wyborców.
Inna sprawa, to potencjalna władza ludu, oraz ich wpływ na politykę państwa. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że rządy większości, to w praktyce największa dyktatura, na przestrzeni dziejów. Żaden król nie miał nigdy takiej władzy, jaką ma 51%. Każdemu zwolennikowi ,,wolności, realnej władzy obywateli” przypominam, że wybiera on jedynie swoich przedstawicieli, którzy w sejmie podejmują najważniejsze decyzje dla państwa, oraz to, że większością 2/3 głosów, przy obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów na sali można zmienić konstytucję, czyli najważniejszy akt prawny RP. Czyli jeśli za kilka lat ZUS zbankrutuje, to rząd będzie mógł uchwalić przymusową eutanazję po 67 roku życia. Jest to oczywiście jedynie przykład teoretyczny, ale z pewnością daje do myślenia wszystkim zagorzałym zwolennikom demokracji.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Dochodzimy wreszcie do kwestii najważniejszej. Z definicji demokracji wynika, że to ludzie decydują o tym jak wygląda polityka w kraju. Z pozoru wszystko wygląda fajnie, jednak ponownie zwracam się do zwolenników demokracji, a także do wszystkich obywateli Polski – czy czujecie się na wystarczająco zaawansowanymi politologami, ekonomistami i znawcami, aby decydować o każdym aspekcie średniej wielkości państwa europejskiego? Czy czujecie się wystarczająco kompetentni, by decydować o tym, jak ma wyglądać gospodarka państwa, system emerytalny, czy podatkowy ? Czy czujecie się wystarczająco kompetentni, by decydować o wyglądzie i zmianach w prawie? Czy czujecie się wystarczająco kompetentni, by decydować o polityce zagranicznej kraju? O wolności, prawach mniejszości seksualnych, aborcji, in-vitro? Czy czujecie się wystarczająco kompetentni, by odpowiedzialnie, biorąc na swoje barki konsekwencje, zadecydować, czy Polsce opłaca się sojusz z USA, członkostwo w NATO, czy Unii Europejskiej? Pomyślcie jak wielkie szkody może przynieść system, w którym ludzi kompetentnych jest może 1-2%, a ogromna większość nie ma najmniejszego pojęcia o polityce, ogranicza się do obejrzenia wiadomości wieczorem, nie potrafi rozróżnić prawicy od lewicy, scharakteryzować socjalizmu, czy kapitalizmu, wymienić choć 3 ministrów, a jak pokazały ostatnie wybory, co piąty Polak nie potrafi nawet poprawnie oddać głosu.
Do tego w demokracji istotną rolę odgrywają media – to one w ogromnym stopniu kształtują wiedzę obywateli. Wystarczy, by te, w przypadku, gdy 90% uprawionych do głosowania zasiada przed dziennikiem, delikatnie wyselekcjonowały informacje, pokazując te, które są korzystne dla partii rządzącej, pomijając te, które niezbyt jej odpowiadają. Jaką mamy pewność, że informacje podane w codziennym wydaniu wiadomości są prawdziwe? Ile ludzi po ich obejrzeniu, samodzielnie sprawdza ich prawdziwość? Wystarczyła sałatka poseł Pawłowicz, by nieistotne stało się przesłuchanie głowy państwa. Następnie ustawa o przemocy wobec kobiet okazała się ważniejsza od głosowania na temat podniesienia kwoty wolnej od podatku.
Dlatego, chyba jako pierwsza osoba apeluję do obywateli – nie uważacie się za wystarczająco kompetentnych, by kierować państwem? To nie idźcie na wybory. Decyzję o losach państwa zostawcie tym, którzy faktycznie mają wiedzę polityczną i o wiele lepiej i skuteczniej zadecydują jak sytuacja polityczna w Polsce powinna wyglądać. Dodatkowo mam nadzieję, że przybliżyłem jak w praktyce działa system demokratyczny. Otóż nie działa.
Michał Pasternak