Houston, mamy problem. Piłkarze Chelsea albo zapomnieli jak się gra w piłkę, albo udają, że zapomnieli.
W kolejnym meczu tego sezonu „The Blues” nie układało się w zasadzie nic, mimo że początek spotkania był bardzo obiecujący. Już w 4. minucie meczu objęli prowadzenie i w mojej głowie pojawiło się myśl – „no nareszcie coś się udało”. Dalsze wypadki pokazały jednak, że były to miłe złego początki. Chelsea zamiast pójść za ciosem cofnęła się i dała Liverpoolowi swobodę w rozgrywaniu piłki. Do końca pierwszej połowy nie oddała już żadnego strzału na bramkę Simona Mignoleta, zaś „The Reds” co i rusz niepokoili Asmira Begovicia. Pod sam koniec połowy, a w zasadzie już 30 sekund po upływie doliczonych 2 minut, stało się najgorsze co stać się mogło – Philippe Coutinho strzelił bramkę do szatni, nawijając sobie jak dziecko Ramiresa. W drugiej połowie sytuacja się powtórzyła i Coutinho władował Chelsea drugą bramkę w niemalże ten sam sposób, ale tym razem uderzył prawą, a nie lewą stopą. Dzieła zniszczenia dokonał wprowadzony w 63. minucie prze Juergena Kloppa Christian Benteke, który w dziecinny sposób ograł defensorów „The Blues” i ze stoickim spokojem umieścił piłkę obok bezradnego Begovicia. 1:3 z Liverpoolem na Stamford Brigde, czyli kolejna klapa. Szósta (!) porażka Chelsea w sezonie.
Jak zawsze w takich sytuacjach najłatwiej zwalić wszystko na trenera, bo w myśl starej zasady łatwiej wyrzucić jednego człowieka niż dwudziestu kilku piłkarzy. Całkiem możliwe, że coś w szatni Jose Mourinho nie gra. Całkiem prawdopodobne, że zaczęło się to od afery z klubową panią lekarz Evą Caneiro, która popsuła atmosferę w drużynie. Może jest to też znudzenie obecnym coachem i jego metodami trenerskimi, które mogły dać się we znaki, bo wszystkie drużyny prowadzone przez Portugalczyka, które osiągały znaczące sukcesy miały później spadki formy i było kolokwialnie mówiąc wyprute. Nie wszystko jest jednak winą Mourinho. Piłkarzom Chelsea wyraźnie brakuje woli walki, ambicji, a także wydaje się jakby czasami zapomnieli jak się gra w piłkę. Eden Hazard snuje się smętnie po murawie jakby zapomniał jak się drybluje i szybko biega, Diego Costa gra tak jakby jego 20 goli z poprzedniego sezonu Premier League były czystym przypadkiem, a John Terry jakby nigdy w życiu nie zanotował czystego odbioru w polu karnym. Wyróżnia się chyba jedynie William, który nie może jednak sam sobie podawać i strzelać, ani łatać wszystkich dziur w środku pola. Nie pomagają też nowo sprowadzeni piłkarze.
Czytaj także: \"Spalić wiedźmę\". Nowa książka Magdaleny Kubasiewicz [fragment]
Ostatnie transfery Chelsea to także temat na osobny akapit, bo ani Radamel Falcao, ani Robert Kennedy, ani Abdul Rahman Baba, ani Pedro nie dali tej drużynie w zasadzie nic. Jose Mourinho z pewnością spodziewał się po nich znacznie więcej niż 2 goli i 2 asyst w Premier League. Widać wyraźnie, że Chelsea powinna znacząco wzmocnić się w najbliższych okienkach transferowych szczególnie w defensywie. Czas bowiem by Branislav Ivanović i John Terry oddali pałeczkę nowym, młodszym zawodnikom, którzy będą grali tak jak wspomniana dwójka przez kilka sezonów na bardzo wysokim poziomie. Pytanie tylko czy na jakość transferów będzie miał duży wpływ Jose Mourinho lub jego ewentualny następca, czy nadal ostatnie słowo będzie miał Roman Abramowicz i jego znajomi agenci, którzy już kilka razy wciskali na Stamford Bridge niezły kit.
I na sam koniec postawić trzeba pytanie zasadnicze. Co dalej z niebieską łajbą? Czy trzeba zmienić kapitana statku i zamiast Mourinho sprowadzić nowego szkoleniowca? Czy dać kapitanowi szansę na zreperowanie pokładu i wymienienie załogi? Jeszcze czekać czy już natychmiast działać, aby zapobiec zatonięciu statku? Gdybym był Romanem Abramowiczem to… pozwoliłbym Mourinho zostać i działać. Jeden zły sezon nie może bowiem przekreślić sukcesów Portugalczyka w Londynie i sprawić by był traktowany jako kiepski menedżer. Dałbym mu więc czas i spokój, czyli coś czego we współczesnym futbolu za wiele się trenerom nie daje. Dałbym mu szansę, chyba że „The Special One” sam już tej szansy by nie chciał i nie widział dalszego sensu w swojej karierze na Stamford Bridge. Mam jednak wrażenie, że sam z siebie Mourinho się nie podda i będzie dalej walczył o odzyskanie swojego blasku.
Chelsea – Liverpool 1:3 (1:1)
Ramires (4) – Coutinho (45+3, 74), Benteke (83)
fot. wikimedia.commons