Kto ma interes w przymusie szczepień? Czy szczepionki leczą? Jak działają szczepionki? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w tym felietonie.
Farmaceutyczny biznes
Przez ostatnie trzysta lat, przemysł farmaceutyczny usiłuje nam wmówić, że szczepionki uratowały świat od epidemii oraz pandemii, tymczasem nie ma żadnego dowodu epidemiologicznego lub naukowego, że szczepionki pomagają, natomiast są przypadki, które potwierdzają, iż czasami szkodzą. Dziwnym zbiegiem okoliczności, człowiek jest tak mądry, że może wybrać sobie zawód, a nie może wybrać czy chce zostać zaszczepiony czy nie. Mądrzy ludzie wybierają za niego jakie szczepionki ma dostać. Szczepionka jak wiemy, nie jest lekiem, niczego nie leczy i nikogo nie wyleczyła, więc każdy powinien sobie wybrać firmę, produkująca szczepionkę. W dzisiejszym świecie jest jednak tak, że jakiś tam urzędnik, którego mało kto zna, podpisuje kontrakt z firmą farmaceutyczną, którą wybiera sobie przez własne widzi mi się, bądź firmę, która „zatroszczy się” o pana urzędnika i najlepiej „przedstawi” swoja szczepionkę. Świadczy to o tym, że nie ma to nic wspólnego z medycyną tylko z biznesem.
Kto się szczepi ten choruje
Istnieją dwa doświadczenia, przeprowadzone na dużej ilości osób w latach siedemdziesiątych, gdzie udowodniono, że szczepionki szkodzą. W Kalkucie przeprowadzono badanie czy szczepienie na gruźlice daje jakiekolwiek efekty w zmniejszeniu zachorowań na tę chorobę. Okazało się, iż ludzie, którzy byli szczepieni chorowali częściej niż ludzie nie szczepieni. W Polsce wciąż istnieją specjaliści, którzy twierdzą, że szczepienie na gruźlicę jest obowiązkowe, niestety nikt nie wie na jakiej podstawie, z wyjątkiem firm sprzedających te szczepionki. Kiedy w latach siedemdziesiątych wprowadzono szczepionki przeciw grypie, poczta angielska, która była firmą państwową, nakazała szczepienie listonoszy. Pogoda angielska bywała kapryśna, więc liczono na spadek zachorowań listonoszy i oszczędności w leczeniu pracowników. Okazało się, że osoby, które były szczepione chorowały, a ci którzy nie byli szczepieni, nie chorowali.
Jak to działa?
W ostatnich miesiącach, w polskich mediach, pojawiły się informację na temat wzrostu zachorowań na odrę. Odra jest chorobą, która według podręczników medycznych nie wymaga leczenia, a najlepszym lekarstwem na nią jest odosobnienie. Jaki jest sens, narażać dzieci na skutki negatywne związane z szczepionką przeciw odrze? Wmawia się społeczeństwu, że szczepionka to osłabiony wirus bądź bakteria, która napędza do działania nasz układ immunologiczny. Organizm spotykając się z mała ilością bakterii wytwarza przeciwciała i gdy spotka się z prawdziwą chorobą, to będzie umiał ją zwalczyć, dlatego też podaję się ją małym dzieciom. Jest to bzdura i zaprzeczenie elementarnych wiadomości z immunologii! Dziecko do szóstego miesiąca życia, otrzymuje wszystkie przeciwciała od matki. Matka przekazuje je dziecku i dziecko już je posiada. W momencie gdy wstrzykujemy mu inne wirusy powodujemy konflikt, bo przeciwciała już je zwalczają, wtedy wywołujemy chorobę.
Jaki w tym sens?
Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale to z czym mamy do czynienia, jeżeli chodzi o szczepionki, daje nam więcej pytań niż odpowiedzi. Dlaczego do niektórych szczepionek dodaje się fosfor bądź rtęć, która źle działa na układ neurologiczny? Możliwe, że jest to mały krok w stronę depopulacji ludności, bądź podporządkowania sobie rodzaju ludzkiego. Z drugiej strony, może to być głupota producentów i ich niewiedza w stosunku, do niektórych pierwiastków. Czy grypa jest tak groźną chorobą, że wymaga tylu szczepień i ma tyle odmian? Dlaczego grypa nieustannie mutuje? O grypie jako problemie zaczyna się mówić dopiero w 1933 roku wśród pracowników Instytutu Rockefellera. W publikacjach sprzed roku 1930 nikt nie wspomina o grypie zwanej później hiszpanką. Czyżby ktoś zapomniał o hiszpance od 1919r. Czy może było to celowe działanie? Czy przemysł farmaceutyczny, mutuje grypę, by móc sprzedawać szczepionki przeciw niej? Zastanówcie się nad tymi pytaniami i trwajcie w zdrowiu.