Marian Kowalski opublikował na Facebooku oświadczenie, w którym stwierdził, iż rezygnuje z miejsca na liście KWW „Kukiz ’15”. Jak tłumaczył, zrobił to w geście solidarności z innymi narodowcami, wolnościowcami i konserwatystami, którzy nie zostali zakwalifikowani lub byli usuwani z list. – Na ich miejsce wchodzą działacze partii władzy, PO, starej lewicy, a nawet Ruchu Palikota – wyjaśnił Kowalski.
W swoim oświadczeniu lider Ruchu Narodowego zarzucił Pawłowi Kukizowi, że nadal nie stworzył list wyborczych z kandydatami. Działacze nie mogą zbierać podpisów, a ich działania są sparaliżowane przez zaistniałą sytuację. – A czas ucieka – zauważył Kowalski.
Polityk dodał, że powstały komisje, nazwane przez niego „weryfikacyjnymi”, które miały wyłonić kompetentne osoby na kandydatów na posłów. Sam stanął przed taką komisją, a rozmowę z nią nazwał „przyjemną”. Z wiadomości Kowalskiego wynika, że miejsce, które miałby otrzymać, mogłoby skutkować tym, iż zostałby posłem.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Kowalski: chcę być w porządku wobec innych
– Powinienem być tym usatysfakcjonowany. Jednak docierają do mnie od dłuższego czasu niepokojące sygnały, że wielu działaczy naprawdę antysystemowych – narodowcy, wolnościowcy, konserwatyści – takich eliminacji nie przechodzi. Ci ludzie, którzy odważnie uczestniczą w Marszu Niepodległości od wielu lat, choć grozi za to więzienie, są usuwani z list. Na ich miejsce wchodzą działacze partii władzy, PO, starej lewicy, a nawet Ruchu Palikota. – stwierdził narodowiec.
Taka sytuacja bardzo nie spodobała się Marianowi Kowalskiemu, dlatego podjął decyzję o niekandydowaniu z listy KWW „Kukiz ’15”.
– Oświadczam, że nie będę kandydował do Sejmu z list komitetu Pawła Kukiza. Robię to na znak solidarności z tymi ludźmi – z różnych środowisk – którzy od wielu lat głoszą poglądy tak znienawidzone przez wrogów Polski. Nie byłbym w porządku wobec siebie, gdybym został posłem lub otrzymał dobre miejsce na liście wyborczej wiedząc, że wiele osób, które mają kwalifikacje moralne i merytoryczne, zostało odrzuconych – powiedział lider Ruchu Narodowego.
Praca ludzi nie może zostać zmarnowana
Dodatkowo narodowiec stwierdził, że nie chce, by praca społeczna wielu ludzi została zmarnowana na rzecz sukcesu osób, które na niego nie zasługują. Zauważył też, że członkowie RN w czasie rozmów z działaczami Kukiza byli traktowani nieodpowiednio.
– Przez te kilka lata działalności w Ruchu Narodowym poznałem wielu wspaniałych ludzi, którzy ryzykując karierę, wyrzucenie z pracy, a przynajmniej opinię jakiegoś środowiska konsekwentnie budowali nasz Ruch – wychodzili na ulice w przeróżnych sprawach. To my, uczestnicy Marszu Niepodległości, pokazaliśmy młodym Polakom nadzieję. Nie byłbym w porządku wobec siebie, gdyba ta praca została przekuta w sukces partyjnych działaczy, kolesiów którzy zwiedzili niejeden byt polityczny, a nawet sprawowali władzę. Nie pogodzę się z tą sytuacją, że liderzy RN biorący udział w negocjacjach są traktowani jak petenci. Ktoś wreszcie musi powiedzieć prawdę – wygłosił działacz lubelskiej Brygady ONR.
JOW to nie wszystko
Kowalski skrytykował także brak programu wyborczego, którym charakteryzuje się ruch Kukiza. Według niego projekt jednomandatowych okręgów wyborczych nie może być brany za cały program. Zaapelował też do Kukiza, by zdobył się na odwagę i sam stworzył listy wyborcze zamiast zrzucać odpowiedzialność na regionalnych działaczy.
Dodał również, że narodowcy nie chcą być na listach, na których znajdą się ludzie powiązani politycznie z partią rządzącą i lewicą.
– Skoro na listach Pawła Kukiza jest miejsce dla polityków PO, starej lewicy i Ruchu Palikota, to nie ma tam miejsca dla działaczy Ruchu Narodowego, konserwatystów i wolnościowców – zakończył swoje oświadczenie Kowalski.
Czytaj także: Janusz Korwin-Mikke: „Kukiz jest zacnym człowiekiem, ale nie ma pojęcia o polityce”