Polskie górnictwo zamknęło pierwsze półrocze br. stratą netto w wysokości 1,445 mld zł. Jeżeli cena węgla spadnie do 40 dol. za tonę, w całym roku mogą wynieść nawet 4 mld zł. Prof. Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej uważa, że z ekonomicznego punktu widzenia połowa krajowych kopalń nadaje się do likwidacji. Ale jest jeszcze aspekt społeczny.
– Niezależnie od przetasowań politycznych problem jest taki sam: górnictwo staje wobec bardzo poważnego, globalnego problemu – alarmuje prof. Konrad Świrski, ekspert ds. energetyki i IT na Politechnice Warszawskiej, prezes zarządu spółki Transition Technologies.
Jak wynika z danych katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) polskie górnictwo węgla kamiennego zamknęło pierwsze półrocze br. stratą netto w wysokości 1,445 mld zł. Rok wcześniej w tym samym okresie wyniosła ona 772,3 mln zł, a w całym ub. roku – 2,203 mld zł. Średni koszt wydobycia węgla energetycznego, jak twierdzi prof. Konrad Świrski, wynosi obecnie 300 zł za tonę. Na każdej tonie krajowe górnictwo traci 30-40 zł.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
– Z ekonomicznego punktu widzenia trzeba zamknąć połowę tego biznesu i ocalić tylko kopalnie rentowne czy zrobić taką bardzo głęboką restrukturyzację – wskazuje prof. Świrski. – Oznacza to, że w ciągu dekady połowa pracowników górnictwa musiałaby stracić pracę i być przeniesiona do innych sektorów gospodarki. Tymczasem żadna z sił politycznych nie jest w stanie w tym roku wykazać się taką determinacją.
Zgodnie z rządowym, przyjętym na początku br. planem, cztery z czternastu kopalń Kompanii Węglowej (Bobrek-Centrum, Sośnica-Makoszowy, Brzeszcze i Pokój) miało trafić do Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK) w celu likwidacji. W połowie lipca resort skarbu poinformował, że Nowa Kompania Węglowa przejmie niektóre zakłady starej KW i zapewni ich dalsze funkcjonowanie.
– W tej chwili tak naprawdę włącza się część górnictwa do energetyki po to, aby ukryć straty, albo, żeby ktoś z tymi stratami dał sobie radę, natomiast nie rozwiąże problemu w tym długim horyzoncie – przekonuje prof. Konrad Świrski. – Wcześniej czy później górnictwo musi przejść dramatyczną fazę. Jeśli mamy realizować politykę unijną, a wygląda, że musimy, jeżeli będzie ona taka jak dotychczas, a wygląda, że się nie zmieni, to znaczy, że węgiel stopniowo będzie znikał z naszego miksu energetycznego. W przyszłości będzie mniej węgla, potrzeba zatem mniej kopalni, a w dodatku ceny na rynkach światowych będą spadać.
Cena węgla na giełdzie ARA (Amsterdam – Rotterdam – Antwerpia) waha się od niespełna 53 do niecałych 55 dolarów za tonę. Jeszcze pół roku temu kosztowała prawie 64 dol.
– W tej chwili nie ma najmniejszych szans na to, żeby ceny węgla powróciły do wysokich poziomów – uważa prof. Konrad Świrski. – Generalny trend cen surowców na rynkach światowych jest malejący: zapasy węgla są olbrzymie, wiele firm zwiększyło wydobycie, na światowym rynku jest nadmiar węgla. W dodatku popyt maleje. Chiny, jeden z głównych importerów, zwalniają i potrzebują mniej węgla.
Zdaniem prof. Konrada Świrskiego ceny mogą niedługo osiągnąć wartość nawet 40 dol. za tonę, co sprawi, że skala strat krajowego górnictwa będzie jeszcze większa. Spadek do tego poziomu spowodowałby, że w tym roku jego straty wyniosłyby około 4 mld zł.
– Mówi się w prognozach, że podobna tendencja na rynku węgla utrzyma się w latach 2016-2017 – zauważa prof. Konrad Świarski. – Do tego trzeba się przygotować, bardziej patrzeć na ceny na poziomie 40 dol., zapomnieć o powrocie do wartości dających polskim kopalniom rentowność przy aktualnych kosztach.
Ewentualna restrukturyzacja sektora, zdaniem prof. Świrskiego, ma dwa aspekty: realnej ekonomii oraz problemów społecznych. – Z punktu widzenia czystej ekonomii problem jest prosty: pewnie połowę górnictwa należy przygotować do zamknięcia, a drugą restrukturyzować – twierdzi prof. Świrski. – Holdingi z największymi stratami trzeba postawić w stan likwidacji i bardzo zdecydowanie powiedzieć wszystkim pracownikom, że świat wymaga zmian.
Jak jednak zauważa, jest jeszcze problem społeczny: ciężko pracujących ludzi, przyzwyczajonych do pracy w jednym zakładzie przez całe życie. – Górnicy działają w takim archaicznym stylu: przychodzą do pracy i chcą mieć zatrudnienie przez całe dorosłe życie w jednym zakładzie – tłumaczy prof. Konrad Świrski.
– Dzisiaj natomiast [taki model] już nie istnieje, kopalnie są otwierane i zamykane. Na razie jednak nie jesteśmy przygotowani, żeby zmierzyć się z realiami ekonomicznymi. Wobec tego będziemy przesuwać to bolesne rozwiązanie w przyszłość – kończy.