W środę doszło do starcia dwóch najsłabszych drużyn po dwóch kolejkach PlusLigi – Łuczniczki Bydgoszcz i Effectora Kielce. Mimo, że Effector w poprzednich spotkaniach prezentował się lepiej, to jednak poległ on w Bydgoszczy, z czego niezadowolony był Mateusz Bieniek.
Kielczanie, choć nie byli faworytami, wiedzieli, że pojawia się niespotykana szansa na to, by zdobyć cenną wygraną. Łuczniczka bowiem nie dość, że rozbita jest kontuzjami, to na dodatek zawodnicy na razie prezentują słabszą formę, która obija się na wynikach. W końcu jednak podopieczni Piotra Makowskiego przełamali się, po raz pierwszy wygrywając w tegorocznych rozgrywkach. Rozgoryczenia nie ukrywał Bieniek, który jasno deklarował, że jego koledzy mieli apetyt na wygraną.
Chcieliśmy wygrać i to za trzy punkty, widząc, jakie problemy spotkały bydgoszczan. Mieliśmy niepowtarzalną szansę, by wygrać to spotkanie, tym bardziej, że nigdy jeszcze Effector nie wywiózł stąd więcej niż seta. Była duża okazja, lecz podczas gry zabrakło w naszym zespole boiskowej agresji, a niektórzy gracze wyglądali, jakby byli przestraszeni.
Czytaj także: PlusLiga: Świetny mecz w Bydgoszczy dla Asseco Resovii
Środkowy zwraca uwagę na fakt, że po drugiej stronie siatki stali bardzo doświadczeni gracze, którzy w końcówkach umieli obojętnie się zachować, co niewątpliwie było jedną z głównych przyczyn porażek.
Błędy własne zadecydowały. Ponadto w drużynie gospodarzy są doświadczeni gracze, jak Dawid Murek, czy Michał Ruciak, który w decydujących momentach wiedzą, jak mają się zachować.
Dla Bieńka jest to bardzo pracowity rok. Po zakończeniu poprzedniego sezonu niemal z marszu rozpoczął on zmagania w reprezentacji Polski, nie mając tak naprawdę chwili wytchnienia. Po zakończeniu kadrowych rozgrywek, z powrotem wrócił on do gry w PlusLidze. Mimo to młody zawodnik nie narzeka na dużą częstotliwość grania.
Jestem młodym zawodnikiem, więc cieszę się, że dostaję coraz więcej szans na boisku. Dzięki temu czuję, że rozwijam się z każdym dniem i jestem coraz lepszy.