Sylwester Latkowski oraz Michał Majewski, byli dziennikarze tygodnika „Wprost”, a aktualnie redaktorzy portalu Kulisy24.com, poinformowali, że oni sami oraz dwaj inni dziennikarze, którzy ujawnili aferę taśmową, byli podsłuchiwani przez policję.
Inwigilacji poddana została czwórka dziennikarzy piszących wówczas dla „Wprost” – Cezary Bielakowski, Piotr Nisztor i dwaj podpisani pod tym tekstem, czyli Sylwester Latkowski i Michał Majewski. Operacja miała niejawny, zakamuflowany charakter i odbywała się poza wiedzą sądów i prokuratury. Prowadziło ją Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji, czyli jednostka, której celem jest dbanie o czystość szeregów policji. Inwigilacji nie odnotowano w rejestrze. To pozwalało omijać zgody sądów i prokuratury.
– czytamy na portalu.
Latkowski i Majewski w swoim artykule powołują się na anonimowego informatora. Twierdzi on, że nikt w BSW nie odnotowywał faktu, że inwigilowani są dziennikarze. Podsłuchy nie były bowiem zakładane na nazwisko, a na numer IMEI telefonu. Dodaje również, że fakt, iż wszelkie działania w tej sprawy nie były wpisywane do rejestru, miał na celu zatarcie jakichkolwiek śladów.
Po co ta cała akcja? Aby kontrolować wasze poczynania, przewidywać wasze kolejne ruchy, sprawdzać kontakty. Być może po to, by was skompromitować, wpuścić w maliny, urządzić jakąś prowokację.
– powiedział.
Dziennikarze postanowili poprosić o komentarz do całej sprawy Marka Działoszyńskiego, który w 2014 roku był komendantem głównym policji. Stwierdził, że jeżeli doszłoby do takiej sytuacji, wówczas mielibyśmy do czynienia ze złamaniem prawa. Podkreślił również, że działania wymienione przez anonimowego informatora nie leżą w kompetencjach BSW.
Jeśli BSW wykonywała jakieś czynności w tamtej sprawie, to mogła badać, czy w aferę taśmową są zamieszani funkcjonariusze policji. I tyle Biuro mogło zrobić.
– oznajmił.
Cały tekst TUTAJ.
źródło: kulisy24.com
Fot. YouTube