Dobrze, że w podstawówce wyrobiłem kartę rowerową. Mama odnalazła swoją, która pamięta jeszcze stan wojenny. Jednak nie każdy jest na tyle sentymentalny/leniwy, że ów dokument zachował. No to będzie egzamin…
Ministerstwo Infrastruktury życzy sobie wprowadzić do budżetu pieniądze na Program 500+. Jako, że nowe podatki mogą być odebrane przez społeczeństwo bardzo negatywnie, resort zrobi to pod pozorem ochrony życia i zdrowia obywatela. Otóż każdy dorosły, nie ważne czy 70-letni dziadek, czy 21-letnia dziewczyna, miałby obowiązek zdać państwowy egzamin na kartę rowerową i ów dokument przy sobie posiadać.
W zamyśle, świetna inicjatywa. Wszak rowerzyści powinni znać przepisy i się do nich stosować. Według statystyk policji cykliści to bardzo niebezpieczna grupa. Są na trzecim miejscu w ilości wypadków drogowych z ich udziałem, tuż po kierowcach aut osobowych i ciężarowych. Trzeba więc edukować.
Tyle teorii. Teraz praktyka. Egzamin na kartę rowerową obecnie zdaje się w jednej z początkowych klas szkoły podstawowej. Po ukończeniu 18. roku życia dokument ten przestaje być ważny. Nie ma znaczenia czy ktoś zdał, czy nie. Po osiągnięciu pełnoletności każdy może jeździć po ulicy rowerem.
Ministerstwo chce jednak ograniczyć przywilej jazdy na rowerze niektórym ludziom. Wszak gros rowerzystów stanowią seniorzy, którzy najczęściej poruszają się z dala od ruchliwych tras. I taki 70-letni staruszek, w myśl nowych przepisów będzie musiał: 1. nauczyć się obowiązującego materiału (przepisy, etc), 2. zapłacić za egzamin, 3. zdać państwowy egzamin w WORDZie bądź na komisariacie, 4. zapłacić za dokument uprawniający do poruszania się rowerem, 5. pamiętać, by zawsze mieć go przy sobie, bo jak nie to mandat. Swoją drogą, wyobraża sobie ktoś taką sytuację? Policjant zatrzymuje rowerzystę. P: Dzień dobry, kartę rowerową i dowód osobisty proszę. R: No wie pan, ja na działkę na grilla jadę, nie wziąłem. P: Niedobrze. Będzie mandat 100 zł za brak dokumentów. I proszę zejść z roweru.
Myślę, że rząd powinien iść dalej i wprowadzić kartę pieszego. Wszak równie wiele wypadków powodują osoby poruszające się o własnych siłach. Każdy z nas powinien wykazać się znajomością przepisów i móc poruszać się po publicznych chodnikach tylko po zdaniu egzaminu. Osobne kursy powinni przejść rodzice, by dostać uprawnienia na wózek dziecięcy. Również niepełnosprawni stanowią zagrożenie dla siebie i innych. Taki wózek inwalidzki w rękach osoby nie posiadającej uprawnień do kierowania nim to śmiercionośna broń. A co z skejtami i ich deskorolkami? Pędzą na łeb na szyję, bez hamulców, bez uprawnień. Kapitan Państwo powinien interweniować również tutaj.
Nie oszukujmy się, przepisy forsowane przez Ministerstwo Infrastruktury mają jeden cel: wyciągnąć od nas pieniądze. Policjanci zamiast wyłapywać piratów drogowych, będą koczować przed kościołem, nad jeziorem i w parku na emerytów na rowerach, by wlepić im mandat za brak dokumentów. Komisariaty zamiast przestępcami zapełnią się zwykłymi ludźmi, którzy będą czekać w kolejce do egzaminu na kartę rowerową. A budżet zostanie zasilony kolejnymi milionami, które PiS przeznaczy na program 500+.