Już dziś na Alianz Arena w Monachium odbędzie się rewanżowy bój półfinałowy Ligi Mistrzów. Eksperci spierali się po pierwszych meczach, kto będzie faworytem dzisiejszego i jutrzejszego spotkania. Potyczka, która rozpocznie się już za godzinę – bynajmniej nie tylko przez wzgląd na skromną, jednobramkową zaliczkę – może mieć jednego faworyta i jest nim Atletico Madryt.
O ile nad atutami obu drużyn, zarówno tej Pepa Guardioli, jak i Cholo Simeone, można by rozwodzić się przez cały pozostały do pierwszego gwizdka czas, warto skupić się na statystykach i historii. Te jednoznacznie przemawiają za Hiszpanami. Od 2007 roku, po pierwszym przegranym półfinale, żadna drużyna nie była w stanie podnieść się i odwrócić losy dwumeczu na swoją korzyść. Z kolei w roku 2009 na dobre zapomnieliśmy o micie brzmiącym: „drużyna grająca pierwsza u siebie ma mniejsze szanse”. Aż 12 spośród 14 zespołów, od tamtego czasu, dostało się do finału grając pierwszy mecz przed własną publicznością. Tak też jest w przypadku Atleti.
Co więcej, w ciągu ostatnich dwóch lat mielśmy aż dziewięć pojedynków niemiecko-hiszpańskich. Nasi zachodni sąsiedzi zwycięsko nie wyszli z żadnego z nich. Również Guardiola, delikatnie mówiąc, najlepszej passy w półfinałach LM nie ma. W trzech ostatnich dwumeczach zanotował trzy porażki – przeciwko Barcelonie, Realowi, a jeszcze jako szkoleniowiec Dumy Katalonii – odpadł z Chelsea.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Kluczem do zwycięstwa Bayernu może być poprawa gry z przodu, przede wszystkim Roberta Lewandowskiego. Z pewnością będzie to kolejny, trudny mecz dla Polaka, bo nie jest czymś łatwym gra przeciwko tak zorganizowanej, zmobilizowanej i zdecydowanej obronie, jaką jest ta Los Colchoneros. W 36 kolejkach La Liga, ekipa Simeone ma na koncie… 16 straconych goli. To oczywiście najlepszy wynik wśród wszystkich drużyn Primera División. Jak zakończą się przedmeczowe „przepowiednie” – okaże się już za trzy godziny, kiedy poznamy ostateczny wynik. Historia i statystyki przemawiają za Atletico. Do tego dojść muszą jeszcze piłkarskie atuty i trzeźwość myślenia – zwłaszcza obrońców Simeone, którzy w ważnych meczach lubią „stracić głowę” i osłabić swój zespół.
Źródło: Jakub Komincz/wMeritum.pl
Fot.: Wikimedia