Do absurdalnej i bulwersującej sytuacji doszło w Gdańsku. Mieszkańcy dzielnicy Oliwa postanowili zadbać bowiem o leśny staw, który od dłuższego czasu z powodu licznych zanieczyszczeń bardziej straszył niż zachęcał do spędzania czasu w jego okolicy. Niewiele myśląc kupili więc rower wodny i zabrali się do pracy. Gdy zbiornik został oczyszczony, a mieszkańcy przepełnieni poczuciem dobrze spełnionego obowiązku mogli sobie pogratulować, do gry wkroczyli leśnicy, którzy… odebrali społecznikom rower i ukarali ich mandatem.
Mieszkańcy, którzy podjęli się oczyszczenia stawu, należą do Stowarzyszenia Przyjaciół Oliwy. Zanim zabrali się do pracy kupili rower wodny, który miał im pomóc dostać się na środek zbiornika. Koszt pływającego pojazdu to 1100 zł, które społecznicy wyłożyli oczywiście z własnych kieszeni.
Prace nad oczyszczeniem stawu trwały kilkanaście dni. W końcu udało się oczyścić go z pustych butelek (mieszkańcy poinformowali, że było ich 500!), a także innych śmieci.
Czytaj także: Powstańcy na profilowe!
Dobra robota? Nic z tego. Któregoś dnia w okolicach stawu przechadzali się bowiem pracownicy Nadleśnictwa Gdańskiego, na terenie którego znajduje się zbiornik. Obserwując staw ich oczom ukazał się rower wodny. Leśnicy stwierdzili, iż… zaśmieca on staw. Wyciągnęli go z wody… a właścicielowi jednostki pływającej wystawili mandat w wysokości 200 zł!
Leśnicy w rozmowie z portalem trojmiasto.pl tłumaczyli, iż umieszczenie roweru w stawie było niedozwolone, ponieważ nie było na to zgody gospodarza terenu. Dodatkowo, do pracowników Nadleśnictwa dotarły informacje, iż korzystano z niego w sposób niebezpieczny, np. skacząc do wody.
źródło: trojmiasto.pl
Fot. pixabay.com