Wojciech Diduszko, czyli bohater kultowego już nagrania spod Sejmu, zabrał głos w sprawie prowokacji, które miał się dopuścić kładąc się na asfalt i udając rannego. Mężczyzna twierdzi, że jego zachowanie miało na celu jedynie zablokowanie aut z politykami PiS w środku.
O „prowokatorze spod Sejmu”, jak ochrzciły go media, od wczoraj jest bardzo głośno. Nagranie z nim w roli głównej (KLIK) z prędkością światła rozprzestrzenia się w internecie, regularnie odtwarzane jest również na antenie TVP Info, jako przykład prowokacji zainicjowanej przez parlamentarną opozycję.
Sytuację spod Sejmu postanowili wykorzystać również politycy PO, którzy kultową już scenę umieścili w swoim antypisowskim spocie (KLIK).
Głos w całej sprawie postanowił zabrać również sam zainteresowany. Wojciech Diduszko, bo o nim mowa, zamieścił na Facebooku oświadczenie. Twierdzi w nim, że jego zachowanie nie było prowokacją, a fakt, iż położył się na asflacie spowodowany był tym, że nie chciał przepuścić samochodów z politykami PiS w środku. Poniżej publikujemy je w całości.
OŚWIADCZENIE
Oświadczam, że nie udawałem w nocy z 16 na 17 grudnia 2016 podczas demonstracji pod Sejmem ani zmarłego ani rannego. Manipulacja rozpowszechniona przez TVP.INFO i inne prawicowe media służy tylko jednemu: odwróceniu uwagi publicznej od sedna sprawy to znaczy od faktu, że Prawo i Sprawiedliwość postanowiło podczas ostatniego tegorocznego posiedzenia Sejmu dokonać i przypieczętować kolejne zmiany w prawie, które niszczą polską demokrację. Te zmiany to: ograniczenie obecności mediów w Sejmie oraz ograniczenie prawa do zgromadzeń. Jest też trzeci powód trwających protestów – to forsowana wbrew woli nauczycieli, rodziców i ekspertów zajmujących się oświatą tzw. reforma edukacji. Sejmowa opozycja oraz dziesiątki tysięcy ludzi w całej Polsce protestują przeciwko tym działaniom. Media prawicowe próbują za wszelką cenę przeinaczyć sens tych protestów: protestujących uparcie nazywają „Ubekami oderwanymi od koryta”, a pokojową demonstrację, która jest podstawowym prawem obywatelskim, „haniebnym i skandalicznym wydarzeniem” (to słowa z orędzia premier Szydło). Główny program informacyjny TVP1 „Wiadomości” przekroczył wczoraj po raz kolejny granice przyzwoitości i po raz kolejny dał wyraz mistrzostwu, jakie osiągnął jako tuba propagandowa PiS-u informując widzów o „wściekłym proteście opozycji przeciwko ustawie deubekizacyjnej” (???!!!).
Wracając do przebiegu wydarzeń podczas nocnej demonstracji pod Sejmem (16/17.12.2016):
w piątek wieczorem dowiedzieliśmy się z żoną z mediów społecznościowych o zaostrzeniu sytuacji w Sejmie. Jak wiele innych osób uznałem, że naszym obowiązkiem obywatelskim jest wsparcie sejmowej opozycji, dlatego około 22 przyszliśmy pod Sejm. Część protestujących uznała, że warto zablokować boczne wyjścia z Sejmu, żeby spróbować skłonić posłów do pozostania na miejscu i do przekonania PiS-u do odstąpienia od ograniczania obecności dziennikarzy w Sejmie. Znaleźliśmy się w sporej grupie osób, która stanęła przy wyjeździe z Sejmu od ulicy Górnośląskiej. Tam spędziliśmy następne kilka godzin – rozmawialiśmy z posłami, którzy próbowali tamtędy opuszczać Sejm, przekonywaliśmy ich do pozostania i niektórzy tak zrobili (inni wyszli).
Około trzeciej nad ranem poszedłem zobaczyć jak wygląda protest przy głównym wejściu de Sejmu. Samochody z posłami PiS wyjeżdżały właśnie z Sejmu głównym wyjściem, a policja spychała ludzi na boki, żeby im oczyścić drogę. Wraz z innymi osobami próbowałem zablokować wyjazd samochodów, uznaliśmy, że posłowie PiS nie powinni opuszczać Sejmu przed osiągnięciem rozwiązania konfliktu. Policji udało się skutecznie utorować drogę dla posła Kaczyńskiego i innych, którzy odjechali. Wtedy ponownie wyszedłem na drogę i położyłem się na trasie przejazdu samochodów, żeby zablokować ewentualne kolejne auta. Ponieważ następne auta nie wyjechały, po chwili wstałem. Gdy leżałem na ziemi, podbiegło do mnie kilka osób, pytając się, czy trzeba mi udzielić pomocy na co zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że absolutnie nic mi nie jest.
Siadanie lub kładzenie się na ulicy to klasyczne narzędzia pokojowego protestu. Takie działanie pozwala po prostu zablokować działania strony przeciwnej bez agresji i użycia przemocy.
Cała historia z „udawaniem rannego” to cyniczna manipulacja prawicy, która tak jak nazywanie tysięcy protestujących „Ubekami” i informowanie opinii publicznej wbrew faktom, że opozycja protestuje przeciwko ustawie deubekizacyjnej – to wszystko ma skompromitować społeczeństwo obywatelskie, które nie zgadza się na niszczenie demokracji w Polsce przez PiS.
Kim jest Wojciech Diduszko?
Wojciech Diduszko to filmoznawca. Prywatnie jest mężem Agaty Diduszko-Zyglewskiej, dziennikarki oraz animatorki kultury związanej z „Krytyką Polityczną”.
źródło: Facebook, wMeritum.pl