Prezes, trener i kapitan LOTOSU Trefla Gdańsk spotkali się z przedstawicielami mediów, by podsumować pierwszą część fazy zasadniczej PlusLigi. W wypowiedziach Dariusza Gadomskiego, Andrei Anastasiego i Bartosza Gawryszewskiego dominowało optymistyczne patrzenie w przyszłość przy jednoczesnym niedosycie wynikającym z aktualnie zajmowanej pozycji.
Andrea Anastasi prowadzi zespół LOTOSU Trefla już trzeci sezon. W poprzednich gdański zespół plasował się w tabeli znacznie wyżej niż w obecnym, jednak włoski szkoleniowiec nie załamuje rąk.
– Szczerze mówiąc, nasza pozycja w tabeli nie jest taką, jaką zakładaliśmy przed sezonem. Spodziewaliśmy się, że będziemy nieco wyżej. Straciliśmy kilka punktów, które powinniśmy wywalczyć. Czasem jednak zespół potrzebuje więcej czasu, by wskoczyć na swój poziom. Sprawy nie ułatwiały nam też drobne problemy, np. uraz Miłosza Hebdy, który wykluczył go z gry na cały październik. Zostaliśmy wtedy praktycznie z dwoma przyjmującymi – Mateuszem Miką i Bartoszem Pietruczukiem. Drugi z nich jest młodym graczem, który dopiero wchodzi do gry w PlusLidze. Tych młodych siatkarzy mamy sporo i staramy się ich wprowadzać do gry. To bardzo ważne dla naszego klubu i jego filozofii – podkreśla Anastasi – Nie licząc meczu z Katowicami, który był fatalny w naszym wykonaniu, w każdym spotkaniu walczyliśmy. Wiele razy wracaliśmy po przegranych partiach, wyrywaliśmy pozornie stracone punkty. W niektórych meczach, jak w Jastrzębiu, Radomiu czy u nas z ZAKSĄ, mogliśmy ugrać więcej, mogliśmy wygrać. Nie udało się, dlatego nasza pozycja w tabeli nie jest idealna. Podoba mi się jednak postawa mojego zespołu. Gracze walczą, zarówno w meczach, jak i na treningach. To dla mnie bardzo ważne – zaznaczył włoski trener.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Anastasi odniósł się także do obowiązującego w PlusLidze systemu rozgrywek. Jego zdaniem ograniczenie fazy play-off jest błędem i zbytnio zawęża grono drużyn predestynowanych do gry o medale.
– System ogranicza szansę walki o najwyższe cele wielu drużynom – w tym również nam – które w końcowym okresie rozgrywek mogłyby prezentować lepszą dyspozycję. W siatkarskich ligach na całym świecie o medale gra osiem drużyn. Nie twierdzę, że na pewno stanęlibyśmy na podium, ale moglibyśmy powalczyć o miejsce w półfinale, co byłoby dla nas wspaniałym wynikiem. Gra o czwórkę wciąż jest możliwa, ale będzie to ciężkie zadanie. Zrobimy wszystko, by w tabeli znaleźć się najwyżej, jak to możliwe. Dzięki punktom wywalczonym w grudniu powiększyliśmy naszą przewagę nad goniącymi nas zespołami. Wiemy jednak, że zmniejszenie dystansu do czołowej czwórki będzie niezwykle trudne. Nigdy nie zrezygnujemy jednak z walki – deklaruje Włoch.
Anastasi podkreśla przy tym, że na projekt o nazwie LOTOS Trefl Gdańsk należy patrzeć szerzej, niż tylko przez pryzmat wyników sportowych.
– Chcę podziękować naszym sponsorom i partnerom, bo bez nich byłoby trudno pracować. Klub wciąż chce się rozwijać, nie tylko pod kątem sportowym, ale również w obszarach administracji czy marketingu. Może w tej chwili nie jesteśmy na szczycie, ale pracujemy nad stałym podnoszeniem swojego poziomu. To długofalowy projekt, myślimy o przyszłości gdańskiej siatkówki. Jesteśmy takim trzyletnim dzieckiem, nad którego rozwojem stale musimy pracować. Pewnie popełniliśmy jakieś błędy, może nawet w tym sezonie. Najważniejsze jest jednak to, by patrzeć w przyszłość. Dziękujemy naszym kibicom, wszystkim ludziom, którzy wspierają nas w trakcie meczów, którzy wierzą w nasz zespół. To dla nas szalenie ważne, że są z nami, że jesteśmy blisko nich. Każdego dnia pracujemy nad tym, by osiągnąć rezultaty, których oni od nas oczekują i na które zasługują – podsumował Anastasi.
Ze słowami trenera zgodził się kapitan zespołu. Bartosz Gawryszewski zdradził, która chwila była dotychczas najtrudniejsza i jak poradził z nią sobie zespół żółto-czarnych.
– Nie jest to dla nas łatwy sezon, ale co cię nie zabije, to cię wzmocni. Na początku mieliśmy trochę problemów zdrowotnych, kadrowych. Najsłabszym momentem był mecz z GKS-em Katowice, który wszystkim nam utkwił w pamięci. Wtedy jednak spotkaliśmy się wszyscy i dużo rozmawialiśmy. Odbyliśmy wiele konstruktywnych spotkań i wszyscy wyciągnęliśmy z tego wnioski. Jesteśmy pozytywnie nastawieni, a dodatkowo podbudowały nas ostatnie zwycięstwa. Złapaliśmy sporo ważnych punktów, a to podniosło nasze morale. Robimy wszystko, aby w drugiej części sezonu osiągać jeszcze lepsze wyniki. Dziękuję też wszystkim kibicom, którzy są cały czas z nami, są dla nas bardzo dużym wsparciem i bardzo liczymy na nich w drugiej części rozgrywek – powiedział Gawryszewski.
Prezes Dariusz Gadomski podkreślił, że dla władz klubu równie ważne, jak obecne rezultaty sportowe, jest realizowanie spójnej wizji, zakładającej m.in. oparcie zespołu o wychowanków i graczy związanych z regionem.
– Trzy lata temu, jeszcze wspólnie z Piotrem Należytym, rozpoczęliśmy projekt, który miał za zadanie wyciągnąć gdańską siatkówkę z dołów tabeli na szczyty. Dlatego pojawił się trener Anastasi i kilku zawodników. Ten projekt ciągle się rozwija. Pierwszy rok był fantastyczny, przerósł nasze oczekiwania. Kolejny sezon to Liga Mistrzów, awans do najlepszej dwunastki w Europie i czwarte miejsce, które niektórzy przyjęli jako porażkę, a ja uważam, że był to gigantyczny sukces. Obecny rok nie daje nam satysfakcji, kiedy patrzymy na nasze miejsce w tabeli, ale jeżeli chodzi o rozwój, to wciąż zmierzamy w tym kierunku, w którym chcieliśmy podążać. Powoli wprowadzamy naszych wychowanków. Kilku graczy wypożyczyliśmy i ogrywają się oni na parkietach PlusLigi – Mateusz Czunkiewicz w Bydgoszczy, Artur Ratajczak w Będzinie i Bartłomiej Kluth w Szczecinie, gdzie został podstawowym atakującym. Idziemy właściwą drogą – zapewnił.
Prezes jest zadowolony z przedsezonowych ruchów transferowych. Z optymizmem spogląda również na mecze, które zespół LOTOSU Trefla rozegra po nowym roku.
– Druga część sezonu może być dla nas nieco łatwiejsza, bo z większością rywali, z którymi musimy bić się o punkty, podejmujemy u siebie – Będzin, Radom, Olsztyn, Jastrzębski Węgiel, nie mówiąc o PGE Skrze czy Asseco Resovii. Dużo rozmawiam z trenerem i drużyną. Wiem, że dają z siebie wszystko na boisku. Wzmocnienia, które poczyniliśmy przed sezonem, również przynoszą pozytywny efekt. Michal Masny nie zawodzi, a Dima Pashytskyy na środku potrafi nieźle namieszać. Jesteśmy zadowoleni. Może tabela w tej chwili tego nie pokazuje, ale droga, którą idziemy, prowadzi w kierunku, który sobie obraliśmy – zakończył Gadomski.