Czy prezydent może publicznie przyznawać się do popełniania zabójstw w przeszłości i nie być pociągniętym do odpowiedzialności? Najwyraźniej nie ma z tym problemu przywódca Filipin, Rodrigo Duterte.
Prezydent Duterte znany jest z prowadzenia ostrej polityki na Filipinach. Niedawno spotkało się to z krytyką ze strony Stanów Zjednoczonych. Tym razem przywódca po raz kolejny zaszokował przyznając się do popełnianych w przeszłości czynów.
Do całej sytuacji doszło podczas spotkania Rodrigo Duterte z ofiarami tajfunu, który niedawno przeszedł nad państwem. Szybko przeszedł jednak do spraw politycznych udowadniając, że nie będzie miał litości dla skorumpowanych urzędników państwowych.
Czytaj także: Korwin-Mikke: UE jest trupem demograficznym i gospodarczym
Jeśli dowiem się, że którykolwiek z urzędników państwowych został skorumpowany, nie będę miał litości. Wezmę na przejażdżkę śmigłowcem nad Manilą i wyrzucę z niego. Już to robiłem w przeszłości, dlaczego miałbym się powstrzymać?
– powiedział prezydent. To jednak nie wszystko. Duterte przyznał również, że w przeszłości zdarzyło mu się osobiście strzelać do przestępców.
W Davao zrobiłem to kiedyś osobiście. W ten sposób chciałem pokazać policji, że skoro ja mogę, to i oni nie powinni mieć żadnych zahamowań wobec tych, którzy popełnili przestępstwo
– dodał.
Prezydent Filipin odniósł się jeszcze do ostatnich przeszukań, w wyniku których znaleziono w stolicy kraju bardzo duże ilości metaamfetaminy. Brutalność władz była skrytykowana m.in. przez Stany Zjednoczone. Tymczasem Duterte przyznał, że przestępców powinno się od razu zabić.
Mieli szczęście, że nie było mnie wtedy w Manili. Gdybym wiedział wcześniej o całej akcji, ich rodziny na pewno nie mogłyby teraz z nimi rozmawiać. Za to, co zrobili powinno się ich od razu zabić
– powiedział.
Czytaj także: KOD organizacją terrorystyczną w USA? Jest list Polonii