Kierowca, który w poniedziałek został napadnięty i obrabowany pod Paryżem, wrócił już do Polski. Tu opowiedział o całym zdarzeniu zwracając uwagę na bardzo ciężką sytuację na zachodzie Europy.
Polak był pracownikiem firmy ATS Group z Papowa Toruńskiego-Osieki. W poniedziałek 43 – latek został napadnięty, otrzymał ciosy kijem baseballowym i prawdopodobnie nożem. Skradziono mu pieniądze, dokumenty telefon oraz tablet, w samochodzie nie było żadnego towaru. Sprawcy ukradli również busa, ale spalili go kilka kilometrów dalej.
Według relacji polskiego kierowcy, sprawcy przedstawili się jako policjanci i pokazali legitymacje. Dopiero później okazało się, jakie faktycznie mieli zamiary. – Oglądałem film na tablecie w samochodzie, którym jeżdżę po Europie. Byłem już przygotowany do spania. Podjechał jakiś samochód osobowy na parking, na którym byłem. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn, którzy nie wzbudzili moich podejrzeń. W pobliskiej restauracji panował normalnych ruch, bo było jeszcze przed godziną 22. Zapukali i przedstawili się jako policja. Pokazali legitymacje. Po otworzeniu drzwi poproszono mnie o dokumenty i wtedy zobaczyłem trzeciego mężczyznę. Wtedy już wiedziałem, że coś jest nie tak – mówił Polak.
Czytaj także: \"Spalić wiedźmę\". Nowa książka Magdaleny Kubasiewicz [fragment]
Mężczyzna relacjonuje, że biło go trzech mężczyzn, a czwarty się przyglądał całemu zdarzeniu. Dwóch prawdopodobnie było pochodzenia arabskiego, a jeden był Europejczykiem. – Pierwszy cios kijem baseballowym w głowę sparowałem ręką. Do tej pory odczuwam to boleśnie. Później nie byłem już w stanie powstrzymać ich ataku. Dwóch z trzech mężczyzn, moim zdaniem, było pochodzenia arabskiego, trzeci był Europejczykiem. Czwarty mężczyzna z tej grupy nie brał czynnego udziału w zdarzeniu. Stał z boku, ale nie zarejestrowałem, jak dokładnie wyglądał. Upadając na kolana otrzymywałem kolejne ciosy i nie byłem się w stanie podnieść – relacjonuje.
Polak stwierdził, że atak prawdopodobnie był wcześniej zaplanowany. Dodał również, że mimo zdarzenia i tak będzie musiał wrócić do pracy. – Nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka. To wcale nie musieli być imigranci, a nawet podejrzewam, że były to osoby na stałe wrośnięte we francuskie społeczeństwo. Byli dobrze przygotowani do tego ataku, który, uważa, był wcześniej zaplanowany. Statystycznie szansa na to, że ktoś napadnie mnie jeszcze raz jest niewielka. Muszę wrócić do pracy, bo przecież człowiek musi zarabiać pieniądze – powiedział.
43 – latek po ocknięciu poszedł do pobliskiego McDonalda, gdzie najpierw poprosił o telefon, a gdy go nie otrzymał to poprosił obsługę, by ta zadzwoniła na policję. We Francji złożył zeznania i został opatrzony, a firma wysłała po niego drugiego kierowcę. Jak przyznaje Polak, sytuacja w Europie zachodniej jest obecnie gorsza niż kiedyś np. na Białorusi. – Straty mojej firmy w ostatnich miesiącach są ogromne. Odkąd wybuchł kryzys imigrancki, to coraz częściej są nam przecinane plandeki na samochodach, a także płacę mandaty za to, że chowają się w nich Arabowie, którzy chcą przedostać się do Anglii. Jest bardzo niebezpiecznie w wielu miejscach w zachodniej Europie i coraz trudniej będzie znaleźć osoby do pracy. Sytuacja jest obecnie gorsza niż kiedyś na wschodzie Europy, np. na Białorusi – stwierdza polski kierowca.
Czytaj także: Dwa ogromne karambole na A1, zderzyło się kilkadziesiąt samochodów! [WIDEO]