Łukasz Warzecha, publicysta tygodnika „Do Rzeczy”, na którego w ostatnim czasie spadła wyjątkowa fala hejtu zaproponował jednemu ze swoich adwersarzy spotkanie w cztery oczy. Co ciekawe, ten… przystał na propozycję.
Wszystko zaczęło się od wulgarnego wpisu Mariusza Holewiusza, który nazwał Warzechę „parówą”. Dodał również, że publicysta odsłania swoją prawdziwą twarz, czyli „skur****na”. Warzecha opublikował wpis na swojej tablicy i dołączył do niego konkretną propozycję. Może zechciałby się Pan ze mną spotkać osobiście i odważnie przekazać mi ten komunikat w bezpośredniej rozmowie? – napisał. Co ciekawe, mężczyzna odpowiedział i przyznał, że jest gotowy na konfrontację. Nie ma problemu i mam nadzieję że i mi pan powie w twarz to co pan napisał?! Wtorek, środa jestem wolny… – odparł. Przekonamy się, jaki z Pana chojrak na żywo – odpowiedział Warzecha.
Nie wiadomo czy do spotkania dojdzie. O tym przekonamy się oczywiście jutro, jednak nie to w całej sytuacji jest najistotniejsze. Przeraża nas bowiem skala hejtu, z którą musi borykać się Łukasz Warzecha ze względu na fakt, iż, postanowił rzetelnie wykonywać swoje obowiązki wynikające z zawodu dziennikarza. Publicysta tygodnika „Do Rzeczy” nie szczędzi krytycznych uwag pod adresem rządu Prawa i Sprawiedliwości. Mocno uderza przede wszystkim w socjalne rozwiązania partii rządzącej w sferze gospodarczej. To z kolei nie podoba się zatwardziałym wyborcom PiS, którzy merytoryczną krytykę odbierają jako atak i ustawienie się po przeciwnej stronie politycznej barykady.
O przypadku Warzechy szerzej pisał w swoim felietonie Damian Zieliński. Gdy opadły emocje związane z wyborami parlamentarnymi, a PiS zaczął wcielać swoje pomysły w życie, Warzecha, co zupełnie naturalne, taka jest bowiem rola publicysty, zajął się merytoryczną oceną działań partii rządzącej. Krytykował głównie jej socjalne rozwiązania w sferze gospodarczej oraz arogancję władzy, która coraz częściej w swoich poczynaniach kieruje się niechlubnym hasłem „Teraz k***a My!”, niejednokrotnie wylewając dziecko z kąpielą. Tak było m.in. w przypadku odwołania przez Jacka Kurskiego premiery spektaklu Teatru Telewizji, tylko dlatego, że występuje w nim aktorka (jedna!), która brała udział w bluźnierczej sztuce „Klątwa”. Warzecha swoje wątpliwości wobec kolejnych posunięć PiS-u publikował m.in. na Twitterze. To właśnie tam spadła na niego największa fala hejtu ze strony zagorzałych zwolenników nowej władzy. Publicysta był określany m.in. mianem zdrajcy Ojczyzny czy agenta KOD-u. Wszystkie obelgi i oskarżenia, którymi go obrzucono, były pokłosiem merytorycznej krytyki. Warzecha nie obrażał, nie posługiwał się manipulacją. Po prostu argumentował, dlaczego nie podobają mu się konkretne pomysły PiS. Gwoli sprawiedliwości należy podkreślić, iż gdy trzeba było, to również chwalił, jednak te wpisy „betonowi” gdzieś umknęły lub po prostu uznano je za oczywistą oczywistość. Wiernopoddańcze hołdy dla partii rządzącej są bowiem w niektórych kręgach, również tych medialnych, czymś zupełnie naturalnym – ocenił. Cały felieton znajdą państwo W TYM MIEJSCU.
źródło: Twitter, wMeritum.pl
Fot. Wikimedia/Margotte.Blogpress.pl