Prezydent Andrzej Duda w programie „Gość Wiadomości” na antenie TVP Info odniósł się m.in. stanu polskiej armii, rzekomego sporu z Antonim Macierewiczem oraz osoby Bartłomieja Misiewicza. Prezydent w zdecydowanym tonie wypowiedział się również na temat rzecznika MON.
Prezydent, który był gościem TVP1, podkreślił, że polska „armia wymaga zmian i te zmiany są realizowane”. Zaznaczył jednak, że nie ma dzisiaj wakatów w polskiej armii.
Dlatego, że te stanowiska, które są zwalniane, są natychmiast obsadzane. W związku z tym problem obsady stanowisk, w moim przekonaniu jako prezydenta Rzeczypospolitej, nie istnieje; ja tego problemu nie widzę – powiedział Duda.
A to, że panowie generałowie podają się sami do dymisji i sami odchodzą, podając przyczyny osobiste, rodzinne, różne, to proszę zapytać panów generałów, dlaczego odchodzą – dodał.
Odnosząc się do korespondencji, którą wymienił ostatnio z szefem MON Antonim Macierewiczem, prezydent przypomniał, że dotyczyły one ważnych, niezałatwionych kwestii.
Jeżeli ja widzę, że pewne rzeczy, które uważam za ważne i sądzę, że one są bardzo ważne państwowo, są niezałatwione, w związku z tym drogą formalną do załatwiania takich spraw na najwyższym szczeblu państwowym jest droga pisemna – powiedział prezydent.
Duda został zapytany również o osobę Bartłomieja Misiewicza, bliskiego współpracownika Antoniego Macierewicza, którego zachowanie od dłuższego czasu budzi spore kontrowersje. Prezydent nie bawił się w dyplomację i w ostrych słowach ocenił działalność pracownika MON.
.@prezydentpl o @MisiewiczB w #GośćWiadomości: taka osoba powinna najpierw dojrzeć, a dopiero potem w takich sprawach uczestniczyć pic.twitter.com/nxQyuzYmLQ
— TVP Info (@tvp_info) 25 marca 2017
Duda odniósł się tym samym do imprezy, w której pod koniec stycznia brał udział Bartłomiej Misiewicz. Rzecznik MON przebywał wówczas w Białymstoku. Według doniesień „Faktu” podjechał pod klub muzyczny „WOW” limuzyną, korzystał z ochrony Żandarmerii Wojskowej, a jego zachowanie w trakcie zabawy miało nie licować z powagą piastowanego przez niego stanowiska. Limuzyna, ochroniarz, szastanie pieniędzmi, nagabywanie studentek i proponowanie pracy każdemu, kto rozpozna kim jest. To nie historia z życia milionera. To noc w białostockim klubie spędzona w czasie służbowej delegacji przez rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza – pisał dziennikarz „Faktu”, Radosław Gruca.
Źródło: PAP, TVP Info
Fot. Wikimedia/P.Tracz, Michał Józefaciuk