Flagi państwowe, związkowe oraz czarne umieszczone na budynkach, brak lekcji – tak w piątek, w dniu strajku w oświacie, będzie wyglądać część szkół w Polsce. Według ZNP, organizatora protestu strajk zostanie przeprowadzony w 40-45 proc. placówek.
W piątek będą strajkować szkoły i przedszkola we wszystkich 16 województwach, w większości w godzinach: 7.30-15.30. Protest będzie polegał na zbiorowym powstrzymaniu się pracowników oświaty od wykonywania pracy. W czasie strajku pracownicy nie będą wykonywać żadnych obowiązków wynikających ze stosunku pracy, czyli strajkujący nauczyciel nie poprowadzi lekcji, zajęć wychowawczych i opiekuńczych. Strajkować będą także pracownicy szkolnej administracji i obsługi.
Według prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomira Broniarza, największe poparcie dla strajku jest w woj. pomorskim, śląskim, łódzkim, podkarpackim i mazowieckim.
Czytaj także: Ziemkiewicz krytycznie o proteście ZNP. \"Czy ktokolwiek w Polsce (poza Prezydentem) ma gwarancję zatrudnienia na 5 lat?\
W czwartek, podając szacunkowe dane na temat liczby placówek, w których zostanie przeprowadzony strajk, Broniarz mówił o niespotykanej wcześniej nagonce m.in. ze strony władz państwowych i kuratorów oświaty. Według niego, nie było takiej nawet przed strajkiem w 2007 r., gdy ministrem edukacji był Roman Giertych. „Nie zastraszał nauczycieli. Nie było listów od kuratorów, by podać, czy szkoła strajkuje. Mimo że relacje i emocje między nami również były pełne napięć, nie było takiego otwartego, frontalnego ataku” – ocenił.
Informacje o rzeczywistej skali i zasięgu piątkowego protestu w całym kraju prezes ZNP ma podać przed południem na briefingu w siedzibie związku w Warszawie.
Ponieważ strajk w oświacie będzie polegać na powstrzymaniu się pracowników od wykonywania pracy, ZNP apelowało do rodziców by w dniu protestu nie posyłali dzieci do szkoły lub przedszkola. O tym, czy dana placówka przystąpi do strajku, mieli poinformować rodziców dyrektorzy. To na nich spoczywa obowiązek zapewnienia dzieciom opieki w placówce podczas strajku.
Wiemy, że będą takie placówki, gdzie w strajku uczestniczyć będzie cała załoga szkolna. Wiemy, że będą też takie placówki, gdzie w strajku weźmie udział tylko część załogi – 50, 60, 70 proc. Pozostali w tym czasie będą pracować, czyli będą mogli zaopiekować się dziećmi, które przyjdą do ich szkoły lub przedszkola – powiedziała PAP rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis.
O poparcie strajku nauczycieli apelowali do wszystkich rodziców uczestnicy sobotniej manifestacji przed MEN, zorganizowanej przez koalicję „Nie dla chaosu w szkole” pod hasłem „Protest 100 opon”. W skład koalicji wchodzą m.in. ruchy i organizacje rodzicielskie z całej Polski.
W ubiegłym tygodniu w internecie przedstawiciele środowisk rodzicielskich opublikowali list do nauczycieli, w którym zadeklarowali, że będą wspierać strajkujących. „Chcemy, abyście wiedzieli, że w tym dniu będziemy z Wami! Wspieramy Wasze dążenia i dziękujemy za wsparcie naszych dotychczasowych działań” – napisano w liście, pod którym podpisali się przedstawiciele ruchów: „Rodzice przeciwko reformie edukacji”, „Zatrzymać Edukoszmar”, „Szkoła to nie eksperyment”, koalicji „Nie dla chaosu w szkole”, Zielonogórskiego Forum Rodziców i Rad Rodziców oraz Krajowego Porozumienie Rodziców i Rad Rodziców.
Na stronach internetowych ruchów znalazł się też apel, by rodzice, którzy w dniu strajku poślą dzieci do szkoły lub przedszkola, na znak solidarności z nauczycielami ubrali je w strój galowy.
Decyzję o przeprowadzeniu w piątek ogólnopolskiego strajku nauczycieli i pracowników oświaty Zarząd Główny ZNP podjął na początku marca. Związek domaga się deklaracji, że do 2022 r. w szkole nie będzie zwolnień ani nauczycieli, ani pozostałych pracowników, i że do tego czasu żadnemu z nich warunki pracy – również finansowe – nie zmienią się na niekorzyść. Związek chce również podniesienia zasadniczego wynagrodzenia nauczycieli o 10 proc.
Według Broniarza, strajk jest legalny, a żądania mieszczą się w zakresie spraw, o które może toczyć się spór zbiorowy.
Minister edukacji narodowej Anna Zalewska, pytana o strajk, wielokrotnie w ostatnim czasie podkreślała, że nie jest stroną tego sporu zbiorowego. Zaznaczała, że zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 1997 r., stroną sporu zbiorowego jest bezpośredni pracodawca, czyli nie jest nim ani samorząd, ani MEN. Bezpośrednim pracodawcą nauczyciela jest dyrektor jego szkoły.
W czwartek powtórzyli to wiceministrowie edukacji Marzena Machałek i Maciej Kopeć. Machałek wyraziła też przekonanie, że „protest nie będzie miał szerokiego wymiaru”, ponieważ – jak oceniła – „absolutna” większość nauczycieli i rodziców nie popiera go. Przypomniała również, że kwietniu ma zostać przedstawiony harmonogram podwyżek dla nauczycieli oraz że będą one „zdecydowane”, nauczyciele będą z nich „zadowoleni”. Dodała, że zmiany wynagrodzeń, które będą uzgadniane z premier Beatą Szydło, rozpoczną się w 2018 r.
Od środy Zalewska przebywa w Edynburgu, gdzie bierze udział w konferencji International Summit on the Teaching Profession (Międzynarodowy Szczyt o Zawodzie Nauczyciela – PAP), w trakcie której będzie rozmawiać o współpracy na rzecz wzmacniania kompetencji nauczycieli, wyrównywania szans edukacyjnych oraz podnoszenia poziomu szkół.
Ogólnopolski strajk organizowany przez ZNP nie jest pierwszym protestem w tej formie w oświacie w Polsce po 1989 r. Po raz ostatni po taką formę protestu sięgnięto w 2007 r. – wówczas odbył się dwugodzinny strajk ostrzegawczy – i w 2008 r., kiedy przeprowadzono strajk jednodniowy. Podczas obu tych strajków dyrektorzy szkół i przedszkoli zapewnili opiekę wszystkim dzieciom, które przyszły do placówek.
Związek Nauczycielstwa Polskiego jest najliczniejszym związkiem zrzeszającym nauczycieli, liczy ok. 240 tys. członków.
źródło: PAP
Fot. PAP/Tytus Żmijewski