Po wczorajszym meczu Ligi Mistrzów, w którym Real Madryt podejmował na swoim stadionie drużynę Bayernu Monachium, wybuchło spore zamieszanie. Wszystko przez pracę sędziów, do których spore pretensje mieli mieć piłkarze gości. Po spotkaniu mieli się nawet udać do szatni sędziów, aby dobitnie przekazać im, co myślą na temat ich pracy. Teraz klub z Monachium oficjalnie odpowiada na spekulacje i plotki.
O incydencie do jakiego miało dojść w szatni sędziów informowały hiszpańskie media. Po przegranym 4:2 meczu, piłkarze Bayernu mieli udać się do sędziów, aby przekazać i swoją opinię na temat ich pracy. Wśród zawodników mieli być: Robert Lewandowski, Thiago Alcantara, Arturo Vidal. Piłkarze mieli też kierować pod adresem arbitrów niecenzuralne okrzyki.
Narastające plotki i spekulacje zdecydowali się oficjalnie przeciąć przedstawiciele klubu Bayern Monachium. Jak poinformowali, do takich zdarzeń nie doszło. Zdementowali też plotkę o tym, jakoby musiała nawet interweniować ochrona stadionu. Co więcej UEFA podkreśliła, że nie wszczęto żadnych procedur dyscyplinarnych.
Bayern rozważa nawet podjęcie kroków prawnych w stosunku do mediów, które opisywały ten nieprawdziwy incydent.
Real 4:2 Bayern
Starcie Realu z Bayernem było niezwykle emocjonujące, chociaż bramki zobaczyliśmy dopiero w drugiej połowie. Jako pierwszy na listę strzelców wpisał się Robert Lewandowski, który w 53. minucie pewnie wykonał rzut karny po faulu na Arjenie Robbenie.
„Królewscy” odpowiedzieli w 76. minucie starcia, gdy stan meczu, strzałem głową, wyrównał Portugalczyk, Cristiano Ronaldo. „Królewscy” wynikiem premiującym awans do półfinału cieszyli się jednak zaledwie dwie minuty. W 78. minucie spotkania samobójczego gola zdobył bowiem Sergio Ramos. Hiszpan w kuriozalny sposób pokonał golkipera Realu, Keylora Navasa i na tablicy wyników pojawił się rezultat 1-2 dla gości z Monachium, co – w przypadku, gdyby ten wynik utrzymał się do końca meczu – oznaczało dogrywkę i kolejne 30 minut gry.
Tuż przed zakończeniem meczu, a dokładniej w jego 84. minucie, według wielu ekspertów sędzia Victor Kassai po raz pierwszy wypaczył wynik meczu. Węgier odgwizdał bowiem faul po wślizgu Chilijczyka Arturo Vidala i… pokazał mu drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Problem w tym, że zdaniem komentatorów piłkarz Bayernu nie zasłużył na tak surową karę. Co więcej, niektórzy z nich twierdzili nawet, że arbiter nie powinien wcale sięgnąć po gwizdek! Ich zdaniem faulu Vidala na Marco Asensio po prostu nie było.
Po zejściu z boiska Vidala, gra Bayernu wyraźnie siadła. Piłkarze z Monachium przystąpili do dogrywki podłamani, co skrzętnie wykorzystali gracze z Madrytu. Niestety, znów przy wydatnej pomocy sędziego. W 105. minucie meczu do wyrównania doprowadził Cristiano Ronaldo, jednak strzelający swojego drugiego gola w tym meczu Portugalczyk, znajdował się na wyraźnym spalonym. Arbiter liniowy chorągiewki jednak nie podniósł. 5 minut później Ronaldo zdobył kolejnego gola, a jego okoliczności znów były kontrowersyjne.
Rozłożony na łopatki Bayern dobił rezerwowy Marco Asensio. Hiszpan dwie minuty po golu Ronaldo podwyższył na 4-2 i ostatecznie wyrzucił mistrzów Niemiec poza burtę okrętu zwanego Ligą Mistrzów. Do półfinału elitarnych rozgrywek awansowali „Królewscy”.
Źródło: wmeritum.pl; rp.pl
Fot.: PAP/EPA/JUANJO MARTIN