Poszkodowana Lina Misiunaite wygrała proces przed sądem w Dublinie i dostanie 40 tys. euro odszkodowania. Sprawa dotyczyła wypadku, w którym kobieta poślizgnęła się na frytce tak niefortunnie, że skręciła kostkę i uszkodziła kolano. Co ciekawe to nie pierwsza tego typu sprawa tej kobiety – okazuje się, że na wypadkach można nieźle zarobić, przynajmniej w Irlandii.
Wypadek, o którym mowa, miał miejsce w listopadzie 2014 roku na terenie hali gastronomicznej w centrum handlowym. Lina Misiunaite, nadepnęła na leżącą na posadce frytkę w wyniku czego doznała urazu.
36-latka zdecydowała się po incydencie wkroczyć na drogę sądową i wytoczyła powództwo właścicielowi hali oraz firmie odpowiedzialnej za sprzątanie w tym miejscu. Na koniec trwającego przez wiele miesięcy procesu sąd zadecydował o przyznaniu kobiecie odszkodowania w wysokości 40 tys. euro.
Czytaj także: \"Pamiętaj, abyś nie prosiła ich o łaskę!\" - generał August Emil Fieldorf \"Nil\
Sąd odrzucił argumentację drugiej strony, która twierdziła, że szpilki nie są najlepszym obuwiem do chodzenia po hali. Ich sytuacji nie poprawił fakt, że nie zachowały się nagrania z monitoringu.
To nie koniec, ponieważ pani Misiunaite, matka czwórki dzieci, próbowała również udowodnić, że przez kontuzję jakiej nabawiła się w centrum handlowym nie była w stanie odpowiednio zajmować się swoimi pociechami. Jednak w tym przypadku sąd nie był aż tak wyrozumiały i odrzucił jej zarzuty.
Najciekawsze w całym przypadku jest jednak to, że kilka lat temu ta sama kobieta wytoczyła powództwo przeciwko sklepowi Lidl. Wówczas poślizgnęła się na mokrej podłodze. Sąd był wówczas mniej szczodry i przyznał kobiecie „jedynie” 10 tys. euro odszkodowania.
Tego typu kontrowersyjne sprawy są coraz liczniejsze, a wyroki nie zawsze są zgodne z tzw. zdrowym rozsądkiem. Podobnych procesów można znaleźć naprawdę sporo. Na przykład kilka lat temu brytyjska policjantka pozwała właściciela stacji paliw, za to, że… potknęła się na krawężniku. Pytanie tylko, czy od człowieka nie można już wymagać odrobiny uwagi i czy właściciel będzie musiał myśleć za klienta w najbardziej trywialnych sprawach?
„To jakiś żart, prawda? Następnym razem pozew będzie dotyczył deszczu, że padał, a nikt nie uprzedził.” – komentuje internauta na stronie finanse.wp.pl, komentując sprawę.