W piątkowy wieczór na stadionie Legii Warszawa doszło do starcia legend hiszpańskiej LaLiga z byłymi reprezentantami Polski. Do Warszawy zawitali zawodnicy gracze pokroju Fernando Morientesa, czy Gaizki Mendiety. Lepsi okazali się Hiszpanie, wygrywając 2:0. Jak stwierdził w rozmowie z wMeritum.pl były zawodnik Wisły Kraków – Marcin Baszczyński – „przygotowania do tego spotkania powinny zacząć się nie miesiąc, a 3 miesiące wcześniej”.
LaLiga – jedna z najlepszych, a pod względem ostatnich osiągnięć na międzynarodowym szczeblu, zdecydowanie najlepsza liga świata. Nawet Primera División musi jednak szukać nowych odbiorców. Jednym ze sposobów, by ich zdobyć – projekt LaLiga Legends. Do Polski przyjechali ambasadorzy ligi z Półwyspu Iberyjskiego, z Fernando Morientesem – ikoną Realu Madryt, czy Gaizką Mendietą – legendą Valencii na czele. Nie zabrakło zawodników, którzy kariery kończyli nie tak dawno – przy Łazienkowskiej zagrali też Marcos Senna, Joan Capdevila, czy Gianluca Zambrotta.
Spotkanie zorganizowane zostało, oprócz samej LaLiga Santander, przez telewizję Eleven Sports, która miała jedyne prawo do transmisji. Od popołudniowych godzin pod stadionem Legii kibice i piłkarze obu drużyn brali udział w zabawach, nie unikając też rozdawania autografów i pozowania do zdjęć. W reprezentacji polskich legend nie zabrakło takich tuzów polskiego spotru jak Jerzy Dudek, Jacek Krzynówek, czy Tomasz Frankowski. Kibice nie odpowiedzieli na tę propozycję równie licznie, jak na przeciętny mecz Legii rozgrywany na tym stadionie, ale w pomeczowych wypowiedziach samych przedstawicieli LaLiga nie dało się wyczuć jakiegokolwiek rozczarowania.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Mecz zakończył się rezultatem 2:0, a na największe słowa uznania zasłużył Michel Salgado – wieloletni piłkarz Realu. Mimo 41 lat na karku, na boisku był najaktywniejszym zawodnikiem i mimo tego, że w trakcie kariery był obrońcą, zdobył przy Łazienkowskiej bramkę. To on otworzył wynik po inteligentym podaniu Morientesa. Polacy też swoje szanse mieli. Najaktywniejszy w ataku był Jacek Krzynówek, po którego strzale z pierwszej połowy piłka zatrzymała się na słupku.
W drugiej połowie, po wzorcowo wyprowadzonej z własnej połowy akcji, na 2:0 podwyższył Luis Garcia. Wynik dziwić nie może, zważywszy na sposób, w jaki prowadzi się dziś większość z byłych piłkarzy ligi hiszpańskiej.
– Gdy spojrzymy na wszystkich grających dzisiaj Hiszpanów, to widać u nich te ładne brzuszki, ładne figury. Widać, że ryby i owoce morza królują w ich menu. Fajnie przygotowani. Zagrali też z dużą chęcią, widać było nawet u nich złość, mieli do siebie pretensje, każdy chciał piłkę – ocenił z uśmiechem grę rywali dla portalu wMeritum.pl Marcin Baszczyński.
U naszych reprezentantów tego solidnego przygotowania, a może i prawidłowego prowadzenia się na co dzień, być może zabrakło. Jak zauważył sam „Baszczu” – by być dzisiaj w formie, treningi do tego spotkania powinien zacząć zdecydowanie wcześniej.
– Mam nauczkę, że trzeba się przed takimi meczami przygotowywać nie miesiąc wcześniej, a ze trzy. Przejść jakiś porządny okres przygotowawczy. Moje przygotowania były trudne, bo, wiadomo, kursuję między Niecieczą, a Śląskiem… Dużo problemów w drużynie… Ale ogólnie starałem się jeszcze poruszać z chłopakami [piłkarzami Niecieczy] – zdradził Baszczyński, który w Termalice jest menedżerem ds. sportu i public relations.
– Widzieliśmy piłkarzy, których wcześniej znaliśmy przede wszystkim z telewizji! Dyskutowaliśmy po meczu z chłopakami. Stwierdziliśmy – jak zawsze – że jest ciężko z Hiszpanami! – żartował z kolei po meczu Michał Żewłakow. Polacy przegrali 2:0, ale cel wydarzenia i tak można uznać za osiągnięty – oprócz dobrej zabawy, wypromowana została jedna z czołowych lig świata, a Polacy mieli okazję zobaczyć na żywo gwiazdy znane wcześniej jedynie z wysokości kanapy przed telewizorem.
Źródło: inf. własna
Fot.: Wikimedia/Darwinek