W styczniu zeszłego roku w mediach gruchnęła informacja – zaginął Damian Buras, były zawodnik Wisły Kraków. Młodego mężczyzny szukała rodzina i policja. Odnalazł się po dwóch dniach, w trakcie których nie dawał znaku życia. Zniknął w poniedziałek w Krakowie, odnaleziono go w czwartek w Poznaniu. W rozmowie z portalem Weszlo.com opowiedział, co działo się z nim w tamtym czasie.
Rodzina i policja poszukuje Damiana Burasa, byłego piłkarza Wisły Kraków, który obecnie jest zawodnikiem Unii Tarnów. Kontakt z 21-latkiem urwał się w poniedziałek. Zjadł śniadanie w domu, pożegnał się z matką, kilka razy rozmawiał przez telefon z ojcem, ale około godz. 15.30 zniknął gdzieś w rejonie Dworca Głównego w Krakowie – pisała pod koniec stycznia ubiegłego roku „Gazeta Krakowska”.
Ojciec zawodnika, pan Mirosław Buras, dodawał zaś, że ostatni raz widziano go w okolicy krakowskiego Dworca Głównego. Tam odnaleziono również jego telefon komórkowy. Młody mężczyzna odnalazł się po dwóch dniach, w trakcie których nie dawał znaku życia. W imieniu rodziny i przyjaciół dziękuje wszystkim za pomoc w poszukiwaniu. Damian się odnalazł, jest cały i zdrowy z rodziną – napisała na Facebooku jego znajoma.
Portal Weszlo.com opublikował na swoich łamach wywiad z młodym zawodnikiem. W rozmowie Buras zdradził, co działo się z nim, gdy szukała go niemalże cała Polska. Okazało się, że piłkarz miał spore problemy finansowe spowodowane hazardem. Długi rosły, a on nie potrafił wyrwać się z sideł nałogu. Działałem w amoku. Najsłabszy moment w moim życiu. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Chciałem się ukryć? (…) Wyjechałem byle gdzie. Wsiadłem do pierwszego lepszego pociągu. Gdybym powiedział od razu rodzicom, że mam problemy, to pewnie by mi pomogli. Ale już było mi tak wstyd, że nie potrafiłem – mówi.
Były zawodnik krakowskiej Wisły opowiada, że dotarł do Poznania. Na miejscu zameldował się w hotelu. Po kilku dniach zaczęły kończyć mu się fundusze na koncie, w związku z czym udał się do banku, by zaciągnąć kredyt. Po czterech dniach chciałem wziąć pożyczkę, żeby mieć jeszcze za co żyć. W Eurobanku kobieta zablokowała mój wniosek i z ciekawości wpisała w internet moje imię i nazwisko. Wyskoczyła jej cała masa ogłoszeń, że jestem poszukiwany. Zadzwoniła do mojego ojca – relacjonuje.
Dalej historia potoczyła się, jak w dobrym filmie z happyendem. Rodzice na własną rękę zaczęli mnie szukać. Policja w tym temacie nie zrobiła nic, nie zajmowała się moimi rodzicami. To był chyba znak od Boga, bo mama z tatą po całym dniu poszukiwań w Poznaniu zatrzymali się akurat w moim hotelu. Nie mieli pojęcia, że tam jestem, weszli do pierwszego lepszego. Na recepcji przy meldowaniu mama spytała, bo pytała dosłownie każdego: – Czy nie ma tu przypadkiem Damiana Burasa? Nasz syn zaginął… – Damian Buras? Jest, pokój numer dziewięć – pani na recepcji odpowiedziała jak gdyby nigdy nic, a mama prawie po tym zemdlała. Mama uznaje, że to znak. Weszła do pokoju cała zapłakana, ja cały roztrzęsiony… I tak wróciłem do domu – opowiada.
Cały wywiad TUTAJ.
Damian Buras ma 23 lata. Urodził się w Krakowie. Jest wychowankiem Prądniczanki. W swojej karierze występował również w Hutniku Kraków, z którego trafił do Wisły. Gorącym orędownikiem jego transferu był ówczesny trener Białej Gwiazdy, Michał Probierz. W barwach ekipy z Reymonta nie udało mu się jednak zadebiutować. Był wypożyczany do: Okocimskiego Brzesko, Siarki Tarnobrzeg oraz Unii Tarnów. W okresie gry w tym ostatnim klubie doznał ciężkiego urazu.
Kontuzja uniemożliwiła mu uprawianie sportu. Parał się „zwykłą” pracą. Był sprzedawcą w sklepie spożywczym, a następnie na stacji benzynowej. Dziś walczy o powrót do piłki. W rozmowie z Weszlo.com przyznał, że jeżeli rehabilitacja przebiegnie sprawnie prawdopodobnie wznowi karierę w Hutniku Kraków.
Młody zawodnik twierdzi, że problemy z hazardem ma już za sobą. Jedynym wspomnieniem po najczarniejszym okresie w jego życiu są długi, które musi spłacić.
źródło: Weszlo.com, Gazeta Krakowska, wMeritum.pl
Fot. mat. prasowe