Historyk Leszek Żebrowski zamieścił na Facebooku wpis, w którym odnosi się do słów Krzysztofa Skiby na temat polskich narodowców. Żebrowski ostro skrytykował wokalistę zespołu „Big Cyc” i zarzucił mu mijanie się z prawdą historyczną.
Chodzi o post Krzysztofa Skiby, który napisał: „Narodowcy mają na koncie sporo trupów. I ci sprzed lat i ci obecni. Te zbrodnie są dość dobrze opisane, ale komu by tam się chciało czytać. No nie?”
Coraz więcej, niestety, takich mocno „skibniętych”. Niespełnieni cwelebryci, w rozrywce poszło im jako tako (przecież nie wszyscy znają szarpidruta i nie wszyscy go słuchają), to może by tak w historii porobić? I wyszła z tego… histeria. Niejaki Krzysztof Skiba (Big Cyc, teraz Big Propagandysta) uznał, że warto zaistnieć, i jak się nie ma czym błysnąć, to należy użyć intelektu. Ale jaki intelekt, takie błyśnięcie – skomentował te słowa Żebrowski.
Historyk postanowił rozłożyć tekst Skiby na czynniki pierwsze i poddać go analizie.
Chętnie bym poczytał, gdzie i kiedy padło owe „sporo trupów”, również obecnie? Ale nasz amaturszczik historyczny przecież dopiero zaczyna (na douczanie nie bardzo ma czas, przebierając się w fatałaszki), więc jest u niego groza jak u Alfreda Josepha Hitchcocka, następnie zwiększa napięcie, biorąc się za… dzieje NSZ, które wyłożył zgodnie z linią Marksa – Engelsa – Lenina – Stalina – Zandberga i jak im tam jeszcze:
„Praktycznie nie walczyli z Niemcami. W kierownictwie NSZ działało kilku agentów gestapo dzięki którym oddziały narodowców nie były atakowane przez Wehrmacht”.
Chętnie bym się dowiedział o tej „praktycznie nie walce” z Niemcami. Które głośne akcje tej formacji Skiba chciałby im odebrać? Może likwidację gen. Kurta Rennera? – to już dawno zrobili komuniści, przypisując błyskotliwą akcję sobie. I jak zechce pozbawić ich udziału np. w Powstaniu Warszawskim? No i o tych rzekomych agentach gestapo. Wiem, wiem, nie dowiem się. Pozostaniemy w sferze domysłów, dlaczego autor tych słów stale chodzi (a może i śpi) w kapeluszu. Coś tam mu paruje, ale niekoniecznie to jest jest to, o czym myślimy i co tam być powinno – napisał.
„W czasie wojny walczyli z partyzantką lewicową i strzelali do ukrywających się Żydów” – brzmi kolejny fragment tekstu Skiby.
To też jest niezłe, bo przecież walnął jak chory w kubeł, ale… tak jakby już gdzieś to było i to wielokrotnie. Gdzie? W „radosnej tfurczości” b. oficerów UB, w PRL oddelegowanych na front komunistycznej „nauki”.
Gdzie była ta „lewicowa partyzantka”? Czy chodzi „skibniętemu” felietoniście o bandycką grupę zbrodniarzy spod znaku Izraela Ajzenmana, która 22 stycznia 1943 r. dokonała ohydnego mordu cywilów w Drzewicy? Faktycznie sprawcami byli Żydzi, ale zaraz „lewicowa partyzantka”? Pół roku później kilku z nich zostało osądzonych przez partyzantów NSZ i zlikwidowanych.
(…)
A może „skibniętemu” chodzi o rozstrzelanie 67 bandziorów z SS-Wachmannschaften w dniu 8 września 1944 r. pod Rząbcem? Zostali oni przyjęci w szeregi… Armii Ludowej (i kierownictwo nad nimi objęli sowieccy oficerowie z NKGB!) ale, jak napisał po wojnie ich kamrat Władysław Machejek (następnie też… literat, jak Skiba), nawet broń im zabrali, bo się ich po prostu panicznie bali. Ci SS-mani w służbie niemieckiej osławili się pacyfikacjami okolicznej ludności. Czy akcja oddziałów Brygady Świętokrzyskiej przeciwko tym łajdakom była „walką z lewicową partyzantką”? – podsumowuje Żebrowski.
Źródło: Facebook.com/Żebrowski