A miało być tak pięknie… 60 tysięcy biało-czerwonych kibiców na Stadionie Narodowym w Warszawie, wspaniała atmosfera od pierwszego gwizdka sędziego i bardzo wymagający rywal, którego jednak podopieczni Ferdinando di Giorgiego mieli łatwo pokonać. O ile kibice nie zawiedli, o tyle po meczu znacznie więcej powodów do zadowolenia mieli mniej liczni dzisiaj fani reprezentacji z Bałkanów: Polska-Serbia 0:3 w meczu otwarcia Mistrzostw Europy siatkarzy!
Zaznaczyć należy, iż wynik może być nieco mylący. Polacy w każdym secie mieli swoje szanse na przejęcie inicjatywy, a w konsekwencji – na wygraną. W dwóch pierwszych prowadzili nawet wyraźnie (8:5) na pierwszych przerwach technicznych, jednak z czasem dawała o sobie znać wyższa kultura gry Serbów, grających od kilku lat w podobnym składzie. Doświadczenie i ogranie stanowiły dużą przewagę podopiecznych Nikoli Grbicia nad przebudowywaną wciąż polską drużyną. Inna sprawa, że goście górowali praktycznie w każdym aspekcie siatkarskiego rzemiosła. Lepiej serwowali, skuteczniej atakowali i ofiarniej bronili, jedynie w bloku można było momentami mówić o równie dobrej grze reprezentantów Polski…
Serbski trener nie był nawet zmuszony do robienia dużej ilości zmian, gdyż jego zawodnicy momentami grali jak z nut. W każdym elemencie wyróżniał się fenomenalny Uros Kovacević, natomiast w polu zagrywki próbował mu dorównać znany z bełchatowskiej Skry – Srecko Lisinac, z kolei w ataku ciężar na swoje barki brał inny siatkarz związany z klubem z województwa łódzkiego – Drażen Luburić. Siłą bałkańskiej ekipy był jednak kolektyw. Tak naprawdę, w drużynie tej nie było ani jednego słabszego punktu. Wszyscy wykonywali swe zadania wzorowo, a gdy „Biało-Czerwonym” udawało się zdobyć kilka punktów z rzędu, natychmiast reagował Grbić, biorąc czas. Po powrocie Serbom udawało się zwykle odwrócić sytuację na parkiecie. Dla porównania, większość przerw na żądanie trenera di Giorgiego niespecjalnie wpłynęła na dyspozycję Polaków…
Czytaj także: Liga Światowa: kolejny świetny mecz Polaków! Włosi pokonani w czterech setach
Czy kogokolwiek możemy w polskiej ekipie wyróżnić? Zawiedli liderzy: Michał Kubiak i, zwłaszcza, Bartosz Kurek oraz Dawid Konarski. Problemy z przyjęciem zagrywek miewał Paweł Zatorski, a z dokładnym rozegraniem Fabian Drzyzga. Więcej spodziewano się także po podstawowej parze środkowych. Zmiennicy, z których wprowadzeniem włoski trener czekał praktycznie do połowy ostatniej partii, nie spisali się wiele lepiej, jednak wśród nich należy wyróżnić Łukasza Kaczmarka. Atakujący Cuprum Lubin był w stanie poderwać zespół do walki, kończąc kilka trudnych piłek z rzędu, co dało remis 18:18. Jego koncert gry przerwał jednak wzięciem czasu Grbić, a po powrocie na boisko Serbowie znowu przejęli kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie… Efekt? Pewna wygrana w trzecim secie, a w konsekwencji wygrana gości bez straty seta…
Przed meczem często wracaliśmy do sytuacji sprzed trzech lat, kiedy w meczu otwarcia rozgrywanych również w naszym kraju Mistrzostw Świata Polakom udało się pokonać na Stadionie Narodowym dzisiejszych przeciwników bez straty seta. Tym razem jednak role się odwróciły, a nasi zawodnicy postawili się w trudnej sytuacji w tabeli grupy A. Z zerowym dorobkiem punktowym ją bowiem zamykają. Przesądziło o tym zwycięstwo Finów nad Estonią 3:2. Po dzisiejszej porażce wiadomo jednak, że na kolejne gospodarze nie mogą sobie pozwolić. Tylko zwycięstwa nad Finlandią (mecz w sobotę) i Estonią (poniedziałek) w gdańskiej Ergo Arenie dadzą drugie miejsce w grupie i awans do barażu. Drugie, gdyż pierwsze wydaje się zarezerwowane dla doskonałych Serbów…
Polska – Serbia 0:3 (22:25, 22:25, 20:25)
Źródło: własne