Dzisiejszego wieczora w Tauron Arenie istniała tylko jedna drużyna. Słoweńcy udzielili Polakom prawdziwej lekcji siatkówki, wygrywając pewnie 3:0. Podopieczni Ferdinando di Giorgiego byli w krakowskiej hali jedynie mało wyraźnym tłem dla rywali i zasłużenie pożegnali się z Mistrzostwami Europy…
Przed turniejem nie brakowało obaw o dyspozycję reprezentacji Polski, która nie zachwycała w Lidze Światowej. Nawet najbardziej zagorzali malkontenci nie pomyśleliby jednak, że nie będzie ona w stanie awansować choćby do ćwierćfinału podczas turnieju rozgrywanego na własnych parkietach. Jak się jednak okazało, niemożliwe nie istnieje. Po porażce z Serbią i zajęciu drugiego miejsca w grupie A, na Polaków w meczu barażowym o wejście do najlepszej ósemki Mistrzostw czekali Słoweńcy. Drużyna, która sensacyjnie wyeliminowała naszych reprezentantów w ćwierćfinale przed dwoma laty, tym razem miała zostać łatwo pokonana. Skończyło się jednak na zapowiedziach…
Polscy siatkarze, którzy przed meczem twierdzili, iż są w stanie zrewanżować się rywalom za przegraną sprzed dwóch lat oraz, że konieczność grania w turnieju jednego meczu więcej od większości głównych rywali nie wpłynie na nich negatywnie, nie pokazali dzisiaj nic, co by predysponowało ich do walki o medal tak wielkiego turnieju. Jedynie pierwszy set można uznać za dość wyrównany. W pewnym momencie, nasi siatkarze mieli nawet trzy punkty więcej, jednak z czasem Słoweńcy uspokoili grę, poprawili zagrywkę i zaczęli wykorzystywać kolejne błędy polskiej drużyny. Podobnie było w dwóch kolejnych partiach, w których to właściwie „Biało-Czerwoni” nie mieli żadnych szans na odwrócenie losów meczu, a nieliczna początkowo grupka kibiców z Bałkanów wraz z każdą udaną akcją swych ulubieńców była na krakowskiej hali głośniejsza i lepiej widoczna…
Czytaj także: ME siatkarzy: Pewny triumf Polaków na koniec fazy grupowej!
Czy w polskiej ekipie po takim meczu można kogoś wyróżnić? Wydaje się, że bardziej adekwatnym będzie pytanie, kto mniej zawiódł oczekiwania… Do włoskiego trenera pretensje możemy mieć głównie o zbyt późne wprowadzanie zmian (podobnie zresztą jak w równie sromotnym przegranym inauguracyjnym starciu z Serbią…). Przez to, nie mogliśmy do końca ocenić przydatności zmienników – przykładowo, Damian Wojtaszek pojawił się na parkiecie ledwo na kilka ostatnich piłek turnieju… Z braku laku za dzisiejszy mecz należy jednak wyróżnić Łukasza Kaczmarka i Artura Szalpuka. Obaj, chociaż do tej pory traktowani przez trenera jako żelaźni rezerwowi, w trudnym momencie nie ulegli presji i potrafili zakończyć kilka trudnych ataków. Ciężko było jednak oczekiwać, że tak młodzi zawodnicy będą w stanie samotnie poprowadzić kadrę do sukcesu, zwłaszcza przy słabszej formie dotychczasowych liderów drużyny…
Oddajmy jednak Słoweńcom, co słoweńskie. Drużyna prowadzona przez trenera Slobodana Kovaca zagrała doskonale niemal w każdym elemencie gry i wcale nie jest bez szans w jutrzejszym ćwierćfinale z Rosją. Jeżeli gracze z Bałkanów ograniczą liczbę błędów własnych, a ich lider – Tine Urnaut zdoła wznieść się na swój najwyższy poziom, nie jest powiedziane, że nasi dzisiejsi pogromcy nie wyrównają, bądź nawet nie poprawią swego rezultatu z poprzednich Mistrzostw, gdzie sięgnęli po srebro. Niezależnie od tego, dzisiaj Urnaut, Alen Pajenk, Matja Gasperini czy Jan Kozamernik dali naszym zawodnikom prawdziwą lekcję siatkówki i za to należą im się gratulacje i życzenie powodzenia w dalszej fazie turnieju…
Polska – Słowenia 0:3 (21:25, 21:25, 19:25)
Polska: Fabian Drzyzga, Dawid Konarski, Michał Kubiak, Bartosz Kurek, Bartłomiej Lemański, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Grzegorz Łomacz, Łukasz Kaczmarek, Rafał Buszek, Artur Szalupk, Łukasz Wiśniewski, Jakub Kochanowski, Damian Wojtaszek
Słowenia: Dejan Vincic, Alen Pajenk, Tine Urnaut, Mitja Gasparini, Jan Kozamernik, Alen Sket, Jani Kovacić (libero) oraz Ziga Stern, Danijel Koncilja, Toncek Stern
Źródło: inf. własna
Foto: Wikimedia/Mattylo