Siatkarka reprezentacji Polski i Chemika Police – Aleksandra Krzos wypowiedziała się na temat nadchodzących mistrzostw Europy kobiet.
Kilka dni temu zakończyły się mistrzostwa Europy mężczyzn. Reprezentacja Polski nie spisała się w nich najlepiej i odpadła zaraz po wyjściu z grupy. Czy presja oczekiwań kibiców przechodzi na kadrę kobiet, która raczej nie jest uznawana za faworyta turnieju ropoczynającego się w drugiej połowie września?
– Nie wydaje mi się. Nie odczuwamy presji z powodu słabszego występu chłopaków. Mocno im kibicowałyśmy, wynik niestety rozczarował, ale to nie znaczy, że teraz uwaga skupi się na nas. Oczywiście, chcemy odnieść sukces, chcemy dostarczyć kibicom trochę radości. Szczególnie po sukcesie w World Grand Prix. Zwycięstwo w turnieju spowodowało, że na pewno będziemy wymagać od siebie więcej. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy faworytem mistrzostw Europy. Nikt nam medali na szyjach nie wiesza. Ani kibice, ani trenerzy czy prezesi. Całe szczęście, że balonik nie został nadmuchany. Dzięki temu do turnieju podejdziemy z wolą walki i serduchem, zamiast skupiać się na sztucznie wykreowanej presji – mówi libero Chemika i reprezentacji.
Czytaj także: Katarzyna Gajgał-Anioł: Inny zespół, niż w ostatnich 4 latach
Aktualnie kadra Polski przygotowuje się w Szczyrku. Pierwszym meczem biało-czerwonych w mistrzostwach Europy będzie rywalizacja z Niemkami (22.09.).
– Jeszcze przez półtorej tygodnia będziemy w Szczyrku. Wcześniej rozegrałyśmy sparingi z Białorusią i Czechami. Przed mistrzostwami zagramy z Holandią, czyli bardzo wartościowym i silnym przeciwnikiem. Treningi wyglądają dość podobnie do tych, które miałyśmy przed WGP. Dobrze, że mamy sporo czasu na przygotowania, na zgranie się i treningi techniczne. Nie oszukujmy się, nie jesteśmy drużyną, która od 10 lat gra ze sobą i zna się na wylot. Potrzebujemy wspólnego czasu na boisku i teraz go dostajemy. Jeśli przepracujemy coś 1000 razy w trakcie treningów, to większe prawdopodobieństwo, że później zadziała w meczu – kończy.