Potężny huragan Irma zbliża się do wybrzeży Stanów Zjednoczonych. Wcześniej spowodował ogromne spustoszenie na wyspach karaibskich. Na jednej z nich przebywają uwięzieni Polacy. Reporter Radia ZET porozmawiał z jedną z kobiet. Jej relacja wywołuje poczucie grozy.
Wyspa St. Marteen na morzu karaibskim jest jedną z tych, które najbardziej ucierpiały w wyniku uderzenia Irmy, a już zbliża się do niej kolejny silny huragan – Jose. To właśnie na niej przebywają dwie pary Polaków, którzy wyruszyli tam w podróż poślubną. Jednak ich miesiąc miodowy zamienił się w prawdziwy koszmar.
Jedna z par wciąż przebywa w hotelu. Jak wynika z ich relacji, budynek został odcięty od miasta. Nie ma w nim okien, ani drzwi. Dach został poważnie uszkodzony i są w nim wielkie dziury. Opuszczenie hotelu jest bardzo ryzykowne. Na ulicach grasują bandy szabrowników, którzy rabują wszystko, co wpadnie im w ręce. Kończy się żywność, woda i leki. Sytuacja jest bardzo trudna.
Czytaj także: Powstańcy na profilowe!
Jak informuje Radio ZET, druga para utknęła na lotnisku, po tym jak otrzymała polecenie, aby w przeciągu pięciu minut spakować się i opuścić hotel. Tu jest tłum ludzi, około dwóch tysięcy osób. Na miejscu jest też wojsko. Jeżeli dojdzie do podbramkowej sytuacji, ludzie zaczną na siebie napierać. Nie przeżyjemy kolejnego huraganu, nasz hotel tego nie wytrzyma. Chcemy wylecieć jak najdalej stąd – mówi w rozmowie z reporterem Radia ZET Sylwia Wierzchowska, która utknęła na lotnisku.
Na miejscu nie ma placówek polskiego MSZ więc wszystko zależy od pomocy dyplomatów holenderskich. Na razie nie wiadomo, czy Polacy zostaną ewakuowani. Nieoficjalnie mówi się, że na wyspie przebywa więcej naszych rodaków – nawet 9 osób.
Źródło: radiozet.pl
Fot.: Twitter.com/ABCNews