Na antenie Polskie Radia 24 w rozmowie z Dorotą Kanią uczestniczył poseł Marek Opioła, szef sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Polityk ujawnił, że za rządów poprzedniej koalicji w polskiej przestrzeni powietrznej masowo pojawiały się obce drony szpiegowskie. Zdaniem Opioły, ówczesne władze nic z tym nie robiły, bo im w ogóle na tym nie zależało.
Jak przekonuje Marek Opioła, zwiększona obecność obcych dronów miała związek z umową o małym ruchu granicznym pomiędzy Polską i Rosją wzdłuż granicy z Obwodem Kaliningradzkim. W 2016 r. nowe władze podjęły decyzję o jego zamknięciu, co spotkało się ze sprzeciwem części ugrupowań opozycyjnych.
W czerwcu jako sejmowa komisja ds. służb specjalnych wizytowaliśmy granicę wschodnią, byliśmy na miejscu, rozmawialiśmy. Mały ruch graniczny tworzył zagrożenia. Jeden prosty fakt – kiedy był otwarty mały ruch graniczny, było wiele ingerencji dronów w polską strefę powietrzną. W tym roku mieliśmy tylko jeden taki przypadek. Zadania takich dronów to przede wszystkim rozpoznanie, typowanie miejsc, osób, stała penetracja – zadania ogółem szpiegowskie. Przeciwdziałanie tego rodzaju aktom ingerencji jest bardzo trudne, jednak gdy mały ruch graniczny został zamknięty i strona polska stwierdziła, że musi bardziej kontrolować granicę, okazało się, że można tę ingerencję zmniejszyć praktycznie do zera. – mówił Opioła w Polskim Radiu 24.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Polityk przyznał, że ówczesnych władz ten problem w ogóle nie interesował. Nie robiły nic, aby temu przeciwdziałać. Na granicy to zauważano, bo funkcjonariusze o tym mówili. Ale w Warszawie w ogóle tego nie widziano, bo nie zależało na rozwiązaniu tego problemu – była polityka „ciepłej wody w kranie”. – przekonywał.
Co więcej, poseł przyznał, że aż do momentu rosyjskiej inwazji na Krym, polskie służby nawet nie wyszukiwały agentów wpływu. Do momentu, kiedy nie pojawiła się kwestia inwazji Rosji na Krym, tak naprawdę polskie słuzby nie identyfikowały agentów wpływu. Polskie służby powinny bardziej odważnie w takich sytuacjach reagować i cieszę się, że ABW zdecydowała się na wydalenie takiej osoby jak Dmitrij K. z Polski. – podsumował.
Źródło: niezalezna.pl
Fot.: Pixabay/hhyunma