W opinii dr Małgorzaty Bonikowskiej, zacieśniając relacje gospodarcze i polityczne z Litwą, Łotwą i Estonią, mamy szansę wzmocnić nasz region w ramach Unii Europejskiej. Do najważniejszych obszarów współpracy z tymi państwami powinien należeć rozwój infrastruktury oraz technologii informatycznych i komunikacyjnych. Z kolei ekonomista Łukasz Białek podkreśla, że dbanie o dobre relacje z nimi może nam przynieść unowocześnienie w zakresie funkcjonowania administracji publicznej. Dodatkowo wesprze naszą przewagę negocjacyjną, m.in. w Brukseli. Niemniej, to krajom nadbałtyckim powinno bardziej zależeć na tym układzie, bo są zdecydowanie mniejsze od nas.
Jak stwierdza prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, państwa bałtyckie i Polska, z rosnącym niepokojem patrzą na rozwój sytuacji na wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego. To one także strzegą wschodniej granicy Unii Europejskiej. Litwa, Łotwa i Estonia były republikami ZSRR, więc obecna asertywna polityka Rosji, a zwłaszcza sytuacja na Ukrainie, budzą tam spore obawy, których część Europy Zachodniej nie podziela. Wzmocnienie współpracy politycznej, szczególnie w obszarze bezpieczeństwa, istotnie wsparłoby nasz wspólny głos wewnątrz UE. Pomogłoby nam to również wpływać na stanowisko pozostałych państw członkowskich w kluczowych kwestiach bezpieczeństwa, na przykład w sprawie sankcji wobec Rosji.
– Będąc w UE, musimy szukać sojuszników, chcąc realizować swoje cele. A nic tak nie łączy, jak silne powiązania ekonomiczne i dobre relacje polityczne między krajami. Oczywiście zacieśnianie współpracy oznacza pośrednie lub bezpośrednie korzyści dla wszystkich zaangażowanych państw. Jeśli np. chcemy zablokować budowę Nord Stream 2, to nie osiągniemy tego, tworząc konflikty na różnych frontach i nie mając sprzymierzeńców. Gdy polski rząd będzie lobbować za naszymi interesami, to z większą łatwością wygra, mając za sobą Litwę, Łotwę i Estonię. Zamiast jednego kraju, wspólnym głosem będzie mówiło kilka – twierdzi ekonomista i analityk gospodarczy Łukasz Białek.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Tego samego zdania jest dr Bonikowska, która uważa, że ważnym „spoiwem” współpracy politycznej są intensywne relacje gospodarcze. Ponad 75% naszego handlu odbywa się w ramach UE. Dla małych państw bałtyckich, nastawionych na rozwój eksportu, technologii informacyjnych i komunikacyjnych, Polska stanowi istotny i bliski geograficznie rynek, największy w regionie. Dzięki swojemu położeniu, korzystnym warunkom do prowadzenia biznesu i dobrze wykształconej kadrze, staje się gospodarczym i usługowym hubem Europy Środkowo-Wschodniej. Z kolei, licząca 1,5 mln mieszkańców, Estonia może być dla nas wzorem wdrażania innowacji w sektorze prywatnym i publicznym. Polska ich dziś bardzo potrzebuje.
– Litwa i Estonia mają bardzo dobrze scyfryzowaną infrastrukturę społeczno-administracyjną. Wiele spraw, między urzędnikiem a obywatelem czy urzędem i firmą, można tam załatwić bez wychodzenia z domu. Pogłębienie współpracy z tymi krajami mogłoby poskutkować unowocześnieniem pracy naszych instytucji, oczywiście nie od razu i przy odpowiednim podejściu władz. Jednak trzeba pamiętać, że to Polska jest bardziej atrakcyjnym partnerem do współpracy dla tamtych państw, niż odwrotnie. Blisko 38-milionowa skala naszych zasobów ludzkich i ekonomicznych jest niewspółmiernie większa. Litwini, Estończycy i Łotysze liczą łącznie 6,2 milionów. Oferowanie im usług nie przyniesie nam olbrzymich sukcesów, zauważalnych we wskaźnikach makroekonomicznych – zaznacza Łukasz Białek.
Według dr Bonikowskiej, inną ważną osią współpracy Polski i państw bałtyckich mogą być projekty infrastrukturalne, zgłaszane np. w ramach inicjatywy Trójmorza. Jej elementem ma być wyrównanie, w ramach Unii Europejskiej, potencjału osi wschód-zachód poprzez wzmocnienie osi północ-południe. Mają temu służyć m.in. korytarze transportowe – drogowe, kolejowe i lotnicze. Pomogłoby to także w zacieśnieniu współpracy gospodarczej regionu, w środku którego znajduje się Polska. 12 państw Trójmorza to razem prawie 100 milionów ludzi, czyli całkiem spory rynek.
– Jednak trzeba pamiętać o tym, że idea jednolitego rynku jeszcze nie jest klarowana. Przy planowaniu wszelkich projektów należy wziąć pod uwagę aspekt społeczny. Otóż Estonia, Litwa i Łotwa są multikulturowe. Mieszkają tam potomkowie Rosjan, mówiący w języku przodków i kultywujący ich tradycje. Spotkamy też rodowitych Finów. W Estonii widoczne są wpływy szwedzkie i duńskie. To bezpośrednio przekłada się na sposób funkcjonowania gospodarczego. Stworzenie czegoś jednolitego nie jest proste i zwykle zabiera bardzo dużo czasu – zwraca uwagę Łukasz Białek.
Czytaj także: Odważny krok Allegro. Ta usługa znacznie ułatwi zakupy użytkownikom!