Lekarze ze szpitala w Miami nie mogli ratować mężczyzny, który trafił do placówki medycznej w bardzo ciężkim stanie. Wszystko ze względu na tatuaż umieszczony na klatce piersiowej mężczyzny.
Sytuacja miała miejsce 30 listopada w szpitalu w Miami. Do placówki medycznej przywieziono nieprzytomnego 70-letniego mężczyzna. Lekarze ocenili stan pacjenta jako ciężki. Stwierdzono u niego m.in. przewlekłą chorobę płuc i cukrzycę, a szczegółowe badania wykazały, że znajduje się pod wpływem alkoholu.
Mężczyzna wymagał natychmiastowej pomocy medycznej ze strony lekarzy, jednak medycy nie mogli podjąć wobec niego żadnych działań. Wszystko ze względu na tautaż, który znajdował się na klatce piersiowej pacjenta. Jego treść brzmiała: Do not resuscitate, czyli nie reanimujcie mnie. Tego typu deklaracje, także w formie tatuażu, są w USA honorowane, jednak obywatel musi wcześniej złożyć odpowiednią deklarację w formie pisemnej.
Czytaj także: \"Pamiętaj, abyś nie prosiła ich o łaskę!\" - generał August Emil Fieldorf \"Nil\
Początkowo lekarze uznali, iż tatuaż nie może być postrzegany jako rzeczywista wola mężcyzny. Jednocześnie, po uprzedniej, bezowocnej próbie kontaktu z rodziną 70-latka (nie miał przy sobie żadnych dokumentów) zwrócili się do komisji etyki z prośbą o ocenę sytuacji. Jej przedstawiciele uznali, że napis znajdujący się na klatce piersiowej mężczyzny można uznać za deklarację pacjenta.
Ostatecznie podjęto decyzję o nieudzieleniu pomocy mężczyźnie. Wcześniej sporządzono odpowiedni formularz i dopełniono w jego imieniu wszelkich procedur. Kilka godzin później 70-latek zmarł.
źródło: wprost.pl
Fot. maxpixel.freegreatpicture.com