Adam Małysz zareagował na nagranie, które w sieci opublikował Jan Ziobro. Młody skoczek przyznał w nim, że jest poniżany.
To nie jest tak, że nie chcę skakać, ale kontynuacja kariery nie ma sensu, gdyż wielu ludzi z otoczenia po prostu chce mnie zniszczyć jako zawodnika. Jest szereg decyzji, które są skandaliczne. Kłody są mi rzucane pod nogi od dłuższego czasu. Na każdym kroku jestem pomijany, poniżany i traktowany gorzej niż tło – mówi Ziobro na filmie zamieszczonym w internecie. Więcej TUTAJ.
Do słów młodego zawodnika odniósł się Adam Małysz, z którym skontaktowali się dziennikarze portalu sportowefakty.pl. „Orzeł z Wisły” twierdzi, że z nagrania nie wynika zupełnie nic. Postawił zarzuty bez argumentów. Niech powie dokładnie – o co chodzi? Dlaczego? Kto? Janek miał już sytuację, że po tym, jak Horngacher nie powołał go do kadry A, wrócił w czerwcu – bez żadnego treningu. A teraz znowu odszedł. Przecież to zostało wyjaśnione, było spotkanie z trenerami. On nie ma żadnych argumentów w tym momencie. Jeszcze na Pucharze Świata w Wiśle pytałem, czy wszystko w porządku. Powiedział, że tak – tłumaczy Małysz.
Czytaj także: Co dzieje się z Janem Ziobro? Adam Małysz zabrał głos
Legenda polskich skoków dodaje, że sprawa odsunięcia Ziobry z kadry na wiosnę zeszłego roku była z nim konsultowana. Sam zainteresowany miał zresztą oświadczyć, że stawia grubą kreskę i bierze się za pracę. Małysz podkreśla, że gdyby Ziobro faktycznie bronił się wynikami, nikt nie robiłby mu żadnych przeszkód w rozwijaniu swojej kariery. Ale on teraz mówi, że jest dyskryminowany. Byłem zszokowany, jakich słów używał w oświadczeniu. Jakoś inni zawodnicy nie mają problemów – powiedział.
Małysz uważa również, że moment publikacji nagrania przez Ziobrę jest nieprzypadkowy. Aktualnie zainteresowanie skokami, dzięki świetnej dyspozycji Kamila Stocha, sięgnęło zenitu. „Orzeł z Wisły” twierdzi, że Ziobro chce w ten sposób zwrócić na siebie uwagę i sprawić, by przedstawiciele władz PZN prosili go o powrót do kadry.
Cała rozmowa TUTAJ.
źródło: sportowefakty.pl
Fot. Wikimedia/Grzegorz Gołębiowski