Hanna Lis zamieściła na Instagramie wpis, w którym odniosła się do projektu „Ratujmy Kobiety”, liberalizującego prawo dokonywania aborcji w Polsce. Dziennikarka wskazała, że jest przeciwniczką aborcji i chciałaby przekonywać kobiety, że jest to „najgorszy wybór”, przyjmując jednocześnie do wiadomości to, że „niekiedy bywa jedynym wyborem”. Hanna Lis podzieliła się również wspomnieniami z okresu, kiedy sama była w ciąży.
10 stycznia odbyło się głosowanie nad obywatelskim projektem ustawy liberalizującej prawo do aborcji „Ratujmy Kobiety”.
Podczas głosowań jedna z wypowiedzi Barbary Nowackiej, sprawozdawcy projektu, wywołała ożywioną reakcję na sali. Nie używajcie języka nieadekwatnego, zrozumcie: żołądź to nie jest dąb; jajko to nie jest kura; a płód, zarodek, zygota i zlepek komórek nie jest dzieckiem – mówiła Nowacka, wywołując sprzeciw części posłów.
W głosowaniu nad projektem ustawy „Ratujmy kobiety 2017” nie wzięła udział duża grupa posłów Nowoczesnej i Platformy Obywatelskiej. To zaważyło na tym, że projekt trafił do śmietnika. Zabrakło zaledwie kilku głosów, aby skierować go do dalszych prac w komisji sejmowej.
Sytuacja ta wywołała szeroką dyskusję. Głos w sprawie zabrała m.in. Hanna Lis, która zamieściła w mediach społecznościowych szczery wpis.
Pytacie mnie, jak to możliwe, że wzywając kobiety do tego, aby wyszły na ulice i upomniały się o swoje prawa, zarazem otwarcie mowię, iż jestem przeciwna liberalizacji obecnej ustawy aborycyjnej/antyaborcyjnej (jak kto woli). Pytacie, a czasami oskarżacie – rozpoczęła swój wpis.
Otóż świat nie jest czarno-biały. Jestem matką dwóch fantastycznych młodych kobiet. Od początku mojej świadomości ich istnienia były dla mnie ludźmi, a nie „zygotą”, czy „zlepkiem komórek”. Obie ciąże były zagrożone, w obu występowało „zagrożenie zdrowia”, a bywało że i życia matki, czyli niżej podpisanej. Mój wybór był natychmiastowy i dla mnie oczywisty – wspomina dziennikarka.
I tu przechodzimy do sedna sprawy: MÓJ WYBÓR. Chciałabym w naszej Polsce móc przekonywać kobiety, że: aborcja jest najgorszym wyborem, przyjmując jednocześnie do wiadomości to, że niekiedy bywa JEDYNYM wyborem. Chciałabym, żeby w naszej Polsce środki antykoncepcyjne były tanie/bezpłatne i powszechnie dostępne – wylicza.
Hanna Lis podkreśla, że będąc przeciwnikiem aborcji, chciałaby jednak, aby to nie państwo, ale matka decydowała o tym, czy jest na siłach urodzić dziecko, o którym wie, że „skazane jest na śmierć w ogromnym cierpieniu”.
Będąc przeciwnikiem aborcji, nigdy nie zgodzę się na to, aby o tym czy ofiara gwałtu (czternasto czy czterdziestoletnia) jest w stanie podołać ciąży decydował ten, czy inny minister. Chciałabym krótko mówiąc, żyć w Polsce debaty, a nie zakazów. W Polsce dialogu, a nie bezrefleksyjnej, ideologicznej naparzanki. Szanujmy się, rozmawiajmy, nie dajmy się wepchnąć w schematy myślowe. Kto jak nie my, Kobiety? Ściskam – podsumowała swój apel dziennikarka.
Źródło: Instagram.com/HannaLis