Rafał Fronia był gościem „Rozmowy Dnia” na antenie Radia Wrocław. Polski himalaista opowiedział o trudnych warunkach panujących w górach i przeszkodach, które zmusiły polską ekipę do zmiany trasy wspinaczki na K2. Fronia musiał zrezygnować z udziału w wprawie po wypadku, któremu uległ w czasie wspinaczki.
Do wypadku Rafała Froni doszło w piątek około godziny 14:00. Kamień spadający z góry spowodował u niego złamanie przedramienia. Polak oczywiście nie mógł kontynuować wyprawy, musiał zejść do bazy pod K2, gdzie czekał na helikopter. Początkowo pojawiły się jednak problemy.
Jak wyjaśniał w rozmowie z TVP Info Krzysztof Wielicki, kierownik wyprawy na K2, początkowo helikopter nie mógł zabrać Rafała Froni z bazy. – Dzisiaj helikopter nie mógł przylecieć. Czekamy na decyzję. Może jutro. Są jeszcze pewne problemy proceduralne związane z gwarancjami, ale mam nadzieję, że jak najszybciej uda się Rafała ewakuować do szpitala – powiedział.
Po kilku dniach udało się jednak ewakuować Polaka. Helikopter wyleciał z bazy pod K2 do szpitala w pakistańskim Skardu. Stamtąd Rafał Fronia ma wrócić do Polski – poinformował w niedzielę na Facebooku Polski Himalaizm Zimowy
Rafał Fronia pokazał film z zejścia lawiny
Szkoda, że jestem tutaj, a nie z chłopakami w górach, ale tak zadecydował los. My tam nie pojechaliśmy ginąć, zbierać dupę, tylko pojechaliśmy się wspinać. Seria wypadków, dwie lawiny, akurat przejechały po mnie i po moim partnerze – miałem pecha – powiedział w Radiu Wrocław Rafał Fronia.
Rafał Fronia opowiedział również o zejściu lawiny.
Kiedy wspinaliśmy się, byliśmy sami, obrywa się kawałek góry wielkości połowy Śnieżki i tego w ogóle nie słychać. Jest cisza, wielka cisza i robi się nagle trochę ciemniej. Jak się podnosi głowę, okazuje się, że to nie chmura. Tak, jakby pędził na człowieka pociąg – powiedział Fronia.
Kiedy szukałem partnera, krzyczałem, ale nie słyszałem siebie. Przez tydzień nie mogłem podnieść rąk do góry. Piotrek miał dziury w kasku, jak po gradobiciu. Później te kamienie… – relacjonuje.
Nie czułem ręki, nie czułem uda, nie czułem, że coś mnie boli. Kiedy odnalazłem wzrokiem gdzieś tam Piotrka, który się podnosił, widziałem że w oczach miał łzy, objął mnie i powiedział: Słuchaj, twoja ręka uratowała nam życie! No i faktycznie, gdybyśmy byli 500 metrów wyżej, raczej nie bylibyśmy w stanie tego przeżyć… – relacjonuje Fronia.
Wideo z zejścia lawiny można zobaczyć TUTAJ
Źródło: radiowroclaw.pl, wMeritum.pl, Twitter.com