Niewiele zabrakło, by na arenie La Santamaria w kolumbijskiej Bogocie doszło do prawdziwej tragedii. Podczas walki matadora z bykiem zwierzę zaatakowało mężczyznę. Na szczęście w porę udało się je okiełznać.
Zaatakowany matadorem był 35-letni Hiszpan, Julian Lopez. Byk najpierw wyrzucił go do góry, a gdy upadł na ziemię, zwierzę kilkukrotnie dźgnęło go swoimi rogami. Wcześniej, zanim byk wyprowadził swój atak, Lopez go prowokował. Zwierzę miało wbite w grzbiet kilka włóczni, a matador wodził je przesuwając dookoła czerwoną płachtę. W pewnym momencie popełnił jednak błąd, który mógł zakończyć się tragicznie.
Gdy Lopez leżał na ziemi do pomocy ruszyli mu pozostali uczestnicy widowiska. Bykowi narzucono na głowę purpurowe okrycie. Wszystko po to, by rozproszyć zwierzę, a matadorowi umożliwić ucieczkę.
35-latkowi udało się wydostać z areny. Mężczyzna został natychmiast przewieziony do jednego ze szpitali w Bogocie. Na miejscu stwierdzono, iż rana po dźgnięciu rogiem wynosi aż 15 centymetrów!
Do podobnych zdarzeń na arenach dochodzi regularnie. Niekiedy kończą się one tragicznie. W czerwcu 2017 roku świat obiegła informacja, iż podczas korridy uświetniającej święto miasta w Aire-sur-l’Adour na południu Francji doszło do dramatycznego wypadku. Hiszpański matador Ivan Fandinio, który za pomocą czerwonej płachty prowokował byka, został zaatakowany przez zwierzę. Mężczyzna został ugodzony rogiem. Trafił do szpitala, nie dało się go uratować.
Rok wcześniej w podobnych okolicznościach zginął 29-letni Victor Barrio. Matador podczas swojej walki z bykiem wykonał nieudany manewr i zwierzę nabiło go na swój róg. Mężczyzna miał przebitą klatkę piersiową. Zmarł w szpitalu.
źródło: Facebook, wprost.pl, wMeritum.pl
Fot. Facebook/Cyber-RT