Wielu rozpatruje wyjazd Kamila Glika na Mundial w kategoriach cudu. Na jednym z ostatnich treningów przed Mistrzostwami polski obrońca nabawił się pechowej kontuzji i jego występ na turnieju stanął pod wielkim znakiem zapytania. Jak sam szczerze wyznaje, wiele zawdzięcza w tej kwestii żonie.
Dokładnie tego samego dnia, kiedy trener Adam Nawałka ogłaszał ostateczny skład reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata, pechowego urazu nabawił się Kamil Glik. Według pierwszej diagnozy, konieczna była operacja, co wykluczałoby jego wyjazd na turniej. Tymczasem okazuje się, że polski obrońca wraca do zdrowia w błyskawicznym tempie i wszystko wskazuje na to, że zagra w którymś z meczów w Rosji.
„W tamtym momencie nie dawałem sobie wielkich nadziei, bo nie byłem w stanie ruszyć ręką. Byłem pogodzony z tym, że na mundial nie pojadę” – stwierdził Glik, wspominając chwile tuż po doznaniu kontuzji, w programie „Projekt Mundial” związkowej telewizji „Łączy Nas Piłka”.
„Nadzieja wróciła dwa, trzy dni później po rozmowie z profesorem Boileau, który powiedział, że widział takie przypadki i że mam szansę na mundial. To dało mi dodatkową energię i kolejne dni poświęciłem na walkę.” – przyznał polski obrońca.
Czytaj także: Mistrzostwa Świata: Kamil Glik już trenuje z drużyną! Jest nagranie z ćwiczeń [WIDEO]
Piłkarz przyznaje, że kluczową rolę odegrała jego żona. „Mogę powiedzieć, że w osiemdziesięciu procentach jestem tutaj dzięki żonie. Wiem, że tuż po tym zdarzeniu rozmawiała z doktorem Jaroszewskim, z moim klubowym lekarzem i kontaktowała się z też z trenerem Nawałką” – zdradził Glik.
„Wypoczywała wtedy w naszym domu na Mazurach i spotkaliśmy się w Warszawie. Musiała nosić walizki, z którymi przyjechałem i trochę się wstydziłem, że ja szedłem, a za mną kobieta tachała te bagaże. Nie był to dla mnie przyjemny widok. Marta była chyba jedyną osobą w Polsce, która wierzyła, że pojadę na mundial. Będę jej za to wdzięczny do końca życia” – przyznał reprezentant Polski.
Źródło: sportowefakty.wp.pl
Fot.: Twitter/Łączy nas piłka