Na wyspie Sentry Island należącej do archipelagu wysp arktycznych Kanady doszło do straszliwej tragedii. 31-letni Aaron Gibbons zginął w araku niedźwiedzia polarnego. Mężczyzna poświęcił swoje życie, aby odciągnąć zwierzę od swoich dzieci.
Dramat rozegrał się 3 lipca. Aaron Gibbons przebywał wraz ze swoimi dwoma córkami na Sentry Island – popularnej wyspie na zachodnim wybrzeżu Zatoki Hudsona. W pewnym momencie mężczyzna zauważył, że w ich stronę zbliża się niedźwiedź polarny.
Kazał swoim córkom uciekać, a sam pozostał na miejscu ściągając na siebie atak dzikiego zwierzęcia. Niestety skończyło się tragedią. Niedźwiedź polarny został wkrótce zastrzelony przez innego mężczyznę, który pojawił się na miejscu zdarzenia.
Sprawą zajęła się policja. Funkcjonariusze ustalili, że w chwili spotkania z niedźwiedziem, Gibbons nie miał żadnej broni. Jego córki zdołały dobiec do łodzi, w której znajdowało się radio. Przez nie wezwały pomoc. „Właściwie było to wołanie o pomoc. To było okropne” – przekazał wujek mężczyzny Gordy Kidlapik na Twitterze.
Mężczyzna pochodził z oddalonej o 10 km miejscowości Arviat. Lokalna społeczność jest zszokowana jego śmiercią. Mieszkańcy są przyzwyczajeni do widoku niedźwiedzi polarnych i nie spodziewali się, że z ich strony może im grozić niebezpieczeństwo. W samym 2017 roku w wiosce zaobserwowano 380 niedźwiedzi.