Tegoroczna aukcja Pride of Poland w Janowie Podlaskim nie zakończyła się zbyt spektakularnie. Sprzedano zaledwie 6 z 11 koni, pozostałe nie osiągnęły nawet ceny minimalnej. Duże kontrowersje wywołało zachowanie prezesa stadniny w Michalowie, Macieja Grzechnika.
Po zmianach, jakie miały miejsce w 2017 roku aukcja Pride of Poland cieszy się o wiele mniejszym zainteresowaniem. Świadczy o tym choćby ilość sprzedanych w tym roku zwierząt, ponieważ aż pięć koni nie osiągnęło cen minimalnych i zostały wycofane z licytacji. Łącznie sprzedano sześć koni arabskich za kwotę 501 tysięcy euro.
Wygląda na to, że aukcja okazała się również dużym problemem dla dziennikarzy. Trzykrotnie musieli oni zmieniać swoje stanowiska, pojawiały się również problemy z akredytacją. Kłopoty dotyczyły także widzów, którzy za bilet musiały zapłacić około 450 złotych – to dziesięć razy więcej niż w poprzednich edycjach. Kulminacją było jednak zachowanie prezesa stadniny w Michałowie, Macieja Grzechnika.
Grzechnik pytany był przez reportera TVN24 o wyniki aukcji Pride of Poland. „Nie bądź taki szybki. Myśmy to przygotowywali przez pół roku. (…) Bardzo było mi miło. Jestem umiarkowanie zadowolony, ale ważne jest to co wy powiecie” – odpowiedział.
Czytaj także: RMF FM: Koniec Pride of Poland. Słynna aukcja nie odbędzie się
Jak informuje stacja, prezes stadniny miał następnie odepchnąć operatora, a później go kopnąć. Gdy reporter TVN24 dalej drążył temat aukcji, Maciej Grzechnik stwierdził, że jest bardzo zadowolony. „Nie wiem chłopie, nie policzyłem. Nie widziałem jak to do końca było, bo nie mam w głowie komputera. Sam sobie odpowiedz. To najlepsza aukcja od długiego czasu. Jestem bardzo zadowolony” – powiedział.
Czytaj także: Lublin: Spalił 8 busów firmy kurierskiej. Już jest w rękach policji