Niemiecka policja brutalnie rozprawia się z ekologami protestującymi przeciw wycince lasu Hambach. Niestety, podczas jednej z interwencji zginął dziennikarz. Tragedia spowodowała, że funkcjonariusze wstrzymali działania w okupowanym lesie. Portalowi Wirtualna Polska udało się porozmawiać z polskim aktywistą, który od tygodnia znajduje się w Niemczech.
Las Hambach leży w Nadrenii Północnej-Westfalii. Teren ten, zgodnie z prawem, należy do koncernu energetycznego RWU, który zaplanował już wycinkę pod teren kopalni odkrywkowej węgla brunatnego. Na takie rozwiązanie nie zgadza się środowisko ekologów, ponieważ w istniejącym pod ponad 12 tys. lat żyje wiele chronionych gatunków roślin i zwierząt.
W związku z planami koncernu, od kilku lat na drzewach w Hambach budowane były prowizoryczne. Jednak w ubiegłym tygodniu, siły policyjne wkroczyły na teren lasu i rozpoczęły akcję usuwania aktywistów. Ekolodzy narzekali na brutalność funkcjonariuszy, ci z kolei nie przejmując się krytyką, wynosili kolejnych protestujących. W sieci można znaleźć wiele filmów na których widać ich interwencje.
Czytaj także: Niemiecka policja brutalnie pacyfikuje ekologów, którzy okupują las. \"Gdzie jesteś Brukselo?\" [WIDEO]
Śmierć dziennikarza w Hambach
W trakcie starć ekologów z policjantami doszło do tragedii. Młody dziennikarz społeczny spadł z prowizorycznego mostu rozciągającego się pomiędzy drzewami na wysokości 15 metrów. Mężczyźnie natychmiast udzielono pomocy, jednak obrażenia okazały się śmiertelne.
Moment upadku i śmierci niemieckiego ekologa , który zginął podczas likwidacji domków aktywistów w lesie Hambach.
Źródło Liveleak pic.twitter.com/3hw4QJ4aUk
— BAT ? (@batmar14) 20 września 2018
W związku ze śmiercią dziennikarza policja wstrzymała swoje działania. Jednocześnie rzecznik policji przekonuje, że akcja funkcjonariuszy nie ma nic wspólnego ze śmiercią. Dlatego, że w momencie wypadku w pobliżu dziennikarza nie toczyły się działania policyjne. Inne zdanie na ten temat mają ekolodzy.
Na wieść o tragedii zareagował również koncern RWE. „Jesteśmy głęboko zszokowani i bardzo ubolewamy z powodu tragicznego wypadku w lesie Hambach. Łączymy się bólu z krewnymi zmarłego” – napisano na Twitterze. Wpis został jednak skrytykowany przez wielu internautów.
„Część z nich miała łzy w oczach”
Portalowi Wirtualna Polska udało się porozmawiać z panem Jarosławem – aktywistą, który od ubiegłego tygodnia przebywa na miejscu. „Najbardziej boję się policji. Można powiedzieć, że oni współpracują z RWE. Często bez powodu ruszają na jakąś grupę, wrzucają do samochodów i wiozą do tymczasowego aresztu” – powiedział.
Aktywista przyznaje, że szczególnie nerwowo jest podczas interwencji policji. Przede wszystkim, w momencie, gdy kilku policjantów wyskoczyło przed kordon, żeby złapać uczestnika. Po chwili wciągają go za szereg.
„Tam był bity. To robiło ogromne wrażenie szczególnie dlatego, że większość funkcjonariuszy to młodzi ludzie w pierwszych latach służby. Widziałem, że część z nich miała łzy w oczach” – podkreślił.