Jonathan Barnett, agent który reprezentuje Wojciecha Szczęsnego, ujawnił, ile wart jest jego klient. Odpowiedział też na pytanie dotyczące przyszłości swojego zawodnika.
Wojciech Szczęsny od dwóch sezonów reprezentuje barwy Juventusu Turyn. W pierwszej kampanii nasz rodak pełniłem rolę zmiennika legendarnego Gianluigiego Buffona, choć trzeba przyznać, że na murawie meldował się dosyć często. W obecnych rozgrywkach jest już zaś pełnoprawnym graczem podstawowej jedenastki „Starej Damy”.
Czytaj także: Wojciech Szczęsny powinien pękać z dumy. Takie słowa od legendy włoskiej piłki to prawdziwy zaszczyt i najlepsza rekomendacja
Szczęsny szybko przypodobał się fanom, którzy o Buffonie nie zapomnieli, jednak nie tęsknią za nim tak mocno, jak mogłoby się to wydawać. Polak broni bowiem fantastycznie. Często robi to też w sposób, który przypada fanom do gustu, jak choćby w ostatnim meczu Ligi Mistrzów przeciwko Valencii (więcej na ten temat pisaliśmy W TYM MIEJSCU).
Ile wart jest Wojciech Szczęsny?
Dobre występy, które w barwach Juve notuje Wojciech Szczęsny wywołały falę medialnych spekulacji nt. przyszłości polskiego golkipera w Turynie. Plotkarskie przebąkiwały nawet o możliwym transferze byłego bramkarza Arsenalu Londyn.
Głos w całej sprawie postanowił zabrać agent Szczęsnego, Jonathan Barnett. Mężczyzna pytany był o wartość, jaką obecnie reprezentuje jego klient. Barnett nie zamierzał kluczyć i przyznał wprost, iż gdyby ktoś chciał wykupić Szczęsnego z Juventusu, musiałby wyłożyć na stół kwotę oscylującą w granicach 80 milionów euro.
Agent Polaka zaznaczył jednocześnie, że na ten moment nie ma tematu transferu. „Wojciech Szczęsny jest wart 80 milionów euro, ale spokojnie. Nie jest na sprzedaż. Zostanie w Juventusie” – powiedział Anglik.
Słowa agenta potwierdza sam zainteresowany, który w każdym wywiadzie podkreśla, ze dobrze czuje się w Turynie. Wojciech Szczęsny buduje swoją markę w „Starej Damie” i choć status Gianlugiego Buffona nie osiągnie zapewne nigdy, to w pamięci kibiców zapisze się jako fantastyczny golkiper, który godnie zastąpił popularnego „Gigiego”.