Wiceminister spraw zagranicznych Korei Północnej, Han Song-ryol, został zesłany do jednej z kopalni – informują źródła z Korei Południowej. Powodem miały być zbyt duże zbliżenie do Stanów Zjednoczonych i prezydenta Donalda Trumpa.
Informacje o zesłaniach do kopalń w Korei Północnej regularnie przedostają się do światowych mediów. Tym razem ofiarą reżimu Kim Dzong Una stał się były wiceminister spraw zagranicznych, Han Song-ryol. On, wraz z pięcioma dyrektorami, trafił do kopalni Kamdok w prowincji Hamgyong Południowy.
Jak poinformował jakiś czas temu jeden z uciekinierów z Korei Północnej, zesłanie właśnie do kopalni Kamdok jest najcięższą karą w ramach reedukacji.
Wiele wskazuje na to, że Han Song-ryol za bardzo zbliżył się do Stanów Zjednoczonych. W latach 2002-2006 był zastępcą misji Korei Północnej przy Organizacji Narodów Zjednoczonych, a od 2015 roku pełnił funkcję szefa departamentu spraw amerykańskich w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Jego córka studiowała na Uniwersytecie Columbia, a on sam głośno chwalił amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa.
Jak twierdzi źródło w Seulu, gdy Han Song-ryol przedstawił koreańskiemu przywódcy propozycję rozmów ze Stanami Zjednoczonymi, ten miał go skrytykować za łamanie doktryny komunistycznej. „Wydaje się, że propozycja rozmów między USA a Koreą Północną, którą przedstawił Kim Dzong Unowi została skrytykowana za łamanie komunistycznej doktryny” – informuje.
Czytaj także: Najnowszy sondaż! Zaskakujący wynik partii Biedronia
Źr.: o2