Nie od dziś wiadomo, że zarobki skoczków narciarskich są skromne w porównaniu z popularniejszymi dyscyplinami sportowymi. Mimo to, czołowi zawodnicy mogą liczyć na pokaźne zarobki. W tym sezonie ich niekwestionowanym liderem jest oczywiście Japończyk Ryoyu Kobayashi.
Premia Międzynarodowej Federacji Narciarskiej dla czołowej trzydziestki każdego konkursu Pucharu Świata to, obok kontraktów sponsorskich i reklamowych, główne źródło dochodów skoczków narciarskich. Za pierwsze miejsce w konkursie otrzymują oni 10 tysięcy franków szwajcarskich. Za drugie miejsce ta premia wynosi 8 tysięcy franków a za trzecie 6 tysięcy franków. Zdobywca 30 miejsca uzyskuje 100 franków. Osobną kwestią pozostają zwycięstwa w większych turniejów typu na przykład Willingen Five.
W poprzednich sezonach czołowymi zarobkami wśród skoczków mógł pochwalić się Kamil Stoch. W tym niekwestionowanym liderem jest oczywiście Ryoyu Kobayashi. Lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zarobił w tym sezonie ponad 158 tysięcy franków szwajcarskich, czyli ponad 600 tysięcy złotych.
Na drugim miejscu w zestawieniu znajduje się Stefan Kraft z zarobkami przekraczającymi 116 tysięcy franków, a na trzecim Kamil Stoch z zarobkami sięgającymi niemal 105 tysięcy franków, czyli prawie 400 tysięcy złotych. Czwarte i piąte miejsce zajmują odpowiednio Piotr Żyła i Dawid Kubacki, którzy zaroili 370 tysięcy i 348,5 tysiąca złotych.
O wiele niższymi zarobkami w tym sezonie mogą pochwalić się pozostali polscy skoczkowie. Za punkty w Pucharze Świata Jakub Wolny zarobił prawie 90 tysięcy złotych, Maciej Kot 26 tysięcy złotych, Stefan Hula 20 tysięcy złotych a Paweł Wąsek około 1500 złotych.
Czytaj także: Szykuje się rewolucja w Lidze Mistrzów? Po ponad 50 latach możliwa zmiana przepisów!
Źr.: Onet