W Czechach głośno było o mężczyźnie, który nielegalnie hodował lwy na własnej posesji. Niestety okazało się to niezbyt rozważnym pomysłem, bo ostatecznie Michal Prasek został rozszarpany przez zwierzęta.
Michał Prasek to 34-letni mężczyzna, który w miejscowości Zděchov nielegalnie hodował lwy. Choć już wcześniej służby karały go grzywną za nielegalną hodowlą, to jednak nie mogły mu tego zakazać.
Prasek przetrzymywał lwa i lwicę w specjalnych klatach na swojej posesji. Niestety doszło do tragedii. Ciało 34-latka znalazł jego ojciec. Znajdowało się w jednej z klatek ze zwierzętami. Klatka była zamknięta od środka.
Czytaj także: O zw. partnerskich, LGBT i taboretach, moim zdaniem
Czytaj także: Karta LGBT w Warszawie. Boniek ma inną propozycję
Funkcjonariusze musieli zastrzelić zwierzęta, aby móc dostać się do środka. „Było to absolutnie konieczne, inaczej nie wyciągnęlibyśmy ciała mężczyzny.” – powiedział przedstawiciel lokalnej policji.
Hobby Michala Praska wzbudzało strach wśród sąsiadów. Lwa kupił w 2016 roku, lwicę rok później. Trzymał zwierzęta w zbudowanych własnoręcznie zagrodach, na tyłach domu.
Radio RMF FM przypomina, że Prasek już w ubiegłe wakacje trafił na pierwsze strony gazet po tym, jak pewien rowerzysta uderzył w lwa, którego Prasek wyprowadzał na smyczy. Po interwencji policji to „spotkanie” zakwalifikowano jako… wypadek drogowy.
Źr. rmf24.pl