Na początku marca z rzeki Uszwica wyłowiono ciało poszukiwanej Grażyny Kuliszewskiej. Identyfikacji zwłok dokonał jej mąż.
Prokuratura nie wyklucza, że do śmierci kobiety przyczyniły się bliskie jej osoby. Wkrótce poznamy wyniki sekcji zwłok. Wtedy śledczy podejmą decyzję co do dalszych działań.
Ciało wyłowione w Bielczy z rzeki Uszwica zostało okazane rodzinie Grażyny Kuliszewskiej, która potwierdziła tożsamość. Grażynę rozpoznała siostra oraz mąż, z którym mieszkała w Wielkiej Brytanii. Mężczyzna przyleciał do Polski natychmiast po tym, jak otrzymał informację o odnalezieniu zwłok w rzece kilka kilometrów od Borzęcina.
Samochód Czesława Kuliszewskiego, którym przyjechał z Londynu, został sprawdzony przez policję. Mężczyzna ponownie składał wyjaśnienia w krakowskiej prokuraturze. Mąż Grażyny Kuliszewskiej i jej siostra zidentyfikowali swoją bliską po biżuterii i tatuażu na ciele kobiety. Policja okazała im zdjęcia, żeby nie przysparzać rodzinie bólu i szoku.
Nowe ustalenia ws. śmierci Grażyny Kuliszewskiej
Jak dowiedział się Fakt24.pl, wyniki sekcji zwłok Grażyny Kuliszewskiej poznamy najpóźniej za dwa tygodnie. Prokuratura nie wyklucza, że do śmierci kobiety przyczyniły się bliskie jej osoby.
Śledczy nie wykluczają, że w ukryciu zwłok kobiety brało udział kilka osób. Wśród nich może być ktoś z rodziny Grażyny Kuliszewskiej.
– Nie wykluczamy, że do śmierci kobiety mogła przyczynić się więcej niż jedna osoba. Obecnie brane są pod uwagę różne wersje wydarzeń związane z pozbawieniem jej życia – powiedział portalowi Fakt24.pl prokurator Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Bartosz Weremczuk z biura detektywistycznego Weremczuk&Wspólnicy, który na zlecenie męża Czesława K. zajmował się tą sprawą ma podobne zdanie.
– Co najmniej dwie osoby musiały brać udział w ukryciu zwłok Grażyny Kuliszewskiej. Ciało odnaleziono w korycie rzeki, do którego trzeba było zejść. Gdyby to zrobiła jedna osoba, na ziemi byłyby ślady ciągnięcia ciała, a nie było ich. Wygląda na to, że ciało zostało przeniesione, a tego nie zrobiłaby jedna osoba – twierdzi Weremczuk.
Bartosz Weremczuk podkreśla, że osoby, które ukryły ciało w tym miejscu, doskonale znały teren. Wiedziały, że można przyjechać nad rzekę autem nie będąc zauważonym przez okolicznych mieszkańców.
– Prawdopodobne jest, że bliskie osoby stoją za śmiercią kobiety. Jak wynika z ustaleń, to one miały ją widzieć jako ostatnie – uważa Weremczuk.
Tajemnicze zaginięcie Grażyny Kuliszewskiej
4 stycznia 2019 roku rodzina straciła kontakt z 35-letnią Grażyną Kuliszewską. Telefon pozostaje wyłączony. 4 stycznia 2019 r. miała pojechać na lotnisko Kraków- Balice, aby wrócić do Londynu – miejsca zamieszkania. Nie wiadomo, czy zaginiona dotarła na lotnisko. Z domu w Borzęcinie zabrała dokumenty i rzeczy osobiste oraz oszczędności. Mąż zaginionej został sam z ich wspólnym synem.
Detektyw Bartosz Weremczuk ustalił, jak wyglądały ostatnie miesiące życia
przed zaginięciem Grażyny Kuliszewskiej. Wiadomo, że kobieta miała kurdyjskiego kochanka, zamówiła przez internet Koran i wzięła pożyczkę w jednym z Londyńskich banków.
O sprawie będziemy informować.
Źródło: o2.pl, wMeritum.pl