Na początku marca z rzeki Uszwica wyłowiono ciało poszukiwanej Grażyny Kuliszewskiej. Identyfikacji zwłok dokonał jej mąż.
Prokuratura nie wyklucza, że do śmierci kobiety przyczyniły się bliskie jej osoby. Siostra zmarłej jest pewna, że mąż Grażyny jest zamieszany w jej śmierć.
Ciało wyłowione w Bielczy z rzeki Uszwica okazano rodzinie Grażyny Kuliszewskiej, która potwierdziła tożsamość. Grażynę rozpoznała siostra oraz mąż, z którym mieszkała w Wielkiej Brytanii. Mężczyzna przyleciał do Polski po tym, jak otrzymał informację o odnalezieniu zwłok w rzece kilka kilometrów od Borzęcina. Mąż Grażyny Kuliszewskiej i jej siostra zidentyfikowali swoją bliską po biżuterii i tatuażu na ciele kobiety.
Prokuratura nie wyklucza, że do śmierci kobiety przyczyniły się bliskie jej osoby. Dziś wiadomo, że w gronie podejrzanych o morderstwo są najbliżsi kobiety.
– Nie wykluczamy, że do śmierci kobiety mogła przyczynić się więcej niż jedna osoba. Obecnie bierzemy pod uwagę różne wersje wydarzeń związane z pozbawieniem jej życia – powiedział portalowi Fakt24.pl prokurator Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Sprawa Grażyny Kuliszewskiej. Co wiemy do tej pory?
Polka od kilkunastu lat wraz z mężem mieszkała w Londynie, ale wiele wskazuje na to, że prowadziła podwójne życie. Dziennikarze odtworzyli ostatnie godziny życia młodej kobiety i rozmawiali z jej bliskimi.
Czesław, mąż zaginionej twierdzi, że ich małżeństwo było zgodne. Ostatnie święta Bożego Narodzenia i sylwestra małżonkowie spędzali jednak osobno. Mąż i syn przyjechali do Polski. Grażyna została w Londynie. Na początku stycznia przyleciała do Polski na jeden dzień, żeby załatwić u notariusza sprawę podziału ich majątku. Z relacji Kuliszewskiego wynika, że żona w zamian za przepisanie ich domu na niego i syna żądała 50 tysięcy złotych. Małżonkowie byli u notariusza. Do przepisania domu jednak nie doszło.
Siostra zaginionej kobiety jest pewna, że sprawa u notariusza miała być dopełnieniem rozpadającego się małżeństwa Kuliszewskich. Twierdzi, że siostra rozwód planowała od dawna. – O rozwodzie dowiedziałem się dopiero z gazet. Żadnych papierów rozwodowych nigdy nie widziałem – odpowiada mąż.
Z relacji męża zaginionej wynika, że ostatnią noc przed zaginięciem małżonkowie spędzili razem w domu. Kiedy mężczyzna wstał rano, żony nie było.
Czesław Kuliszewski nie zgłosił na policję zaginięcia żony. Spakował się i wyjechał do Anglii. Policję o zaginięciu kobiety zawiadomił cztery dni później jego kuzyn. Zorganizowano poszukiwania. Kobiety poszukiwało kilkaset osób. Przeczesano ponad 700 hektarów terenu.
Grażyna Kuliszewska w Londynie miała przyjaciela – Kurda. To z nim miała z planować swoją przyszłość. Czesław Kuliszewski przekonuje, że nie wiedział nic o bliskim przyjacielu swojej żony. – O tym mężczyźnie dowiedziałem się od przyjaciółki. Nic o romansie żony wcześniej nie wiedziałem– przekonuje.
„To wszystko było zaplanowane”
Siostra zmarłej jest pewna, że Czesław Kuliszewski jest zamieszany w śmierć kobiety.
– To, że jak twierdzi kontaktował się z siostrą, to nie jest szukanie żony. Nieprawdą jest, że to on dzwonił w tej sprawie do mnie. To ja dzwoniłam do niego. Tak samo kłamstwem jest to, że był rano na policji i że to on prosił kuzyna o zgłoszenie zaginięcia. Każde kłamstwo wyjdzie na jaw. To wszystko było zaplanowane – przekonuje Mariola Wróbel. – Nie zabiłem żony – odpowiada na te zarzuty Czesław Kuliszewski.
Mąż kobiety wraz z synem obecnie przebywają w Londynie. Obawiają się wracać do Polski.
Wkrótce wyniki sekcji zwłok Grażyny Kuliszewskiej
Od czasu znalezienia ciała minął już prawie miesiąc. Prokuratura zleciła sekcję zwłok i badania toksykologiczne. Biegli mają określić przyczynę śmierci kobiety. Od tego uzależnione jest dalsze śledztwo.
Tajemnicze zaginięcie Grażyny Kuliszewskiej
4 stycznia 2019 roku rodzina straciła kontakt z 35-letnią Grażyną Kuliszewską. Telefon pozostaje wyłączony. 4 stycznia 2019 r. miała pojechać na lotnisko Kraków- Balice, aby wrócić do Londynu – miejsca zamieszkania. Nie wiadomo, czy zaginiona dotarła na lotnisko. Z domu w Borzęcinie zabrała dokumenty i rzeczy osobiste oraz oszczędności. Mąż zaginionej został sam z ich wspólnym synem.
Detektyw Bartosz Weremczuk ustalił, jak wyglądały ostatnie miesiące życia
przed zaginięciem Grażyny Kuliszewskiej. Wiadomo, że kobieta miała kurdyjskiego kochanka, zamówiła przez internet Koran i wzięła pożyczkę w jednym z Londyńskich banków.
O sprawie będziemy informować.
Źródło: wprost.pl, wMeritum.pl