Wiele wskazuje na to, że wybuch nuklearny, który niedawno miał miejsce w Rosji, był znacznie groźniejszy niż przedstawiają to tamtejsze władze. Jak informuje „Daily Mail”, nurek, który zginął po wybuchu, zmarł nie na skutek wybuchu ale w wyniku ogromnej dawki promieniowania.
Pięć osób zginęło w wyniku wybuchu, do którego doszło na poligonie doświadczalnym rosyjskiej marynarki wojennej. Zlokalizowany on jest na północy Rosji, w regionie Archangielska. Rosja niechętnie komentuje doniesienia o wybuchu, początkowo starano się niemal całkowicie zbagatelizować sprawę, dopiero z czasem pojawiły się pierwsze doniesienia.
Jak informuje „Daily Mail”, całą sprawę próbowała zatuszować FSB, czyli Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Mieli oni zniszczyć dane medyczne ofiar wybuchu. Wygląda jednak, że przeoczyli materiały dotyczące zmarłego nurka, które trafiły do sieci. Ich wyniki są zatrważające.
Okazuje się, że nurek miał nie zginąć na skutek wybuchu, ale zostać napromieniowany dawką tysiąc razy większą od śmiertelnej. Miał on na początku trafić do szpitala w Archangielsku, gdzie lekarze skarżyli się, iż nie poinformowano ich o napromieniowaniu, przez co narażeni byli pacjenci szpitala, w tym kobiety w ciąży. Nurek miał następnie zostać przetransportowany do Moskwy, jednak zmarł podczas transportu.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że nie tylko nurek, ale jeszcze jeden z mężczyzn miał zginąć nie na skutek wybuchu, ale właśnie napromieniowania. Czy katastrofa będzie miała swoje dalsze konsekwencje? W tym momencie trudno to przewidzieć.
Czytaj także: Gorzów: Śmieciarka bez kierowcy taranowała samochody [WIDEO]
Źr.: o2