Wczoraj media informowały o tym, że w Lisowie niedaleko Radomia żołnierz zaatakował żonę siekierą. Teraz pojawiła się szokująca relacja sąsiadki, która jako pierwsza zawiadomiła policję.
Przypomnijmy, dramat rozegrał się w środę wieczorem. Żołnierz zaatakował siekierą żonę. Kobieta była w ósmym miesiącu ciąży. 34-latek kilkukrotnie uderzył kobietę siekierą w głowę. Po wszystkim udał się do sąsiadki, a ta wezwała policję.
Czytaj także: Całe Świnoujście będzie ewakuowane? Znaleźli potężną bombę
Kobieta, na skutek obrażeń, które zadał siekierą żołnierz, nadal jest w ciężkim stanie zagrażającym jej życiu. Przeszła już kilka operacji. Niestety lekarze nie zdołali uratować życia nienarodzonego dziecka. Kobieta przebywa w szpitalu w Radomiu.
Teraz „GW” opublikowała szokującą relację sąsiadki, która wezwała policję. Okazuje się, że para miała też 7-letniego syna, którego często zostawiali pod opieką sąsiadki. Tak było również tragicznego dnia.
Sąsiadka przyznaje, że żołnierz był kiedyś na misji. „Gdy był jeszcze kawalerem, był pół roku na misji w Afganistanie. Podobno, tak słyszałam, mina koło niego wybuchła, czy coś takiego. Potem pół roku był na zwolnieniu. Ale to było dawno, z osiem lat temu.” – mówi sąsiadka.
Kobieta relacjonuje, że tragicznego dnia żołnierz przyszedł do niej odebrać syna. Od razu zauważyła, że zachowuje się bardzo dziwnie. Nie chciał wejść do domu, tylko czekał na zewnątrz. Wkrótce zauważyła, że mężczyzna jest cały we krwi.
Czytaj także: Zamość. Chciał się zabić i skoczył ze słynnych schodów na rynku! [WIDEO]
Przyznała, że wtedy natychmiast zawiadomiła policję. „Trzymałam ich synka w ramionach, a on krzyczał: „Babciu, ratuj mamę”. Potem przyjechała po niego i zabrała do siebie jego ciocia.” – mówi płacząc kobieta.
Źr. wp.pl