Pewien 85-latek z Gdańska pokazał, co oznacza mieć anielską cierpliwość. Mężczyzna odprowadził żonę do dentysty, a sam postanowił poczekać, aż wizyta dobiegnie końca. Ostatecznie czekał na ławce aż 10 godzin i w pewnym momencie zainteresowała się nim Straż Miejska. Okazało się, że doszło do szeregu nieporozumień.
Wizyta miała miejsce we wtorek, 12 listopada. Późnym popołudniem gdańska straż miejska otrzymała zastanawiające zgłoszenie. Wynikało z niego, że na ławce przed gabinetem stomatologicznym, od 10 godzin siedzi starszy pan. Osoba, która skontaktowała się z funkcjonariuszami relacjonowała, że mężczyzna wygląda na wychłodzonego i zagubionego.
Strażnicy nie zlekceważyli nietypowego zgłoszenia. Pod wskazanym adresem zastali zziębniętego 85-latka. Mężczyzna tłumaczył mundurowym, że czeka na żonę, która przebywa w gabinecie stomatologicznym. Niepokoiło go jednak, że wizyta u dentysty przedłużyła się, a jego zaczęły boleć nogi.
Czytaj także: Lublin: Nowe informacje ws. zabójstwa 10-latka w hostelu. Dziecko broniło się przed swoją matką
Mundurowi wezwali na miejsce karetkę. – Przybyły na miejsce lekarz stwierdził, że mężczyźnie nic nie zagraża. Nie widział też potrzeby jego hospitalizacji. O zaistniałej sytuacji chcieliśmy powiadomić rodzinę seniora. Niestety nie miał do nich żadnego kontaktu – tłumaczy starszy inspektor Piotr Milewski.
Pozostawało jednak pytanie, jakim cudem starsze małżeństwo rozdzieliło się na tyle godzin. Wszystko wyjaśniło się, kiedy strażnicy odwieźli 85-latka do domu. W środku nikogo nie było, na szczęście senior miał przy sobie klucze. Niedługo później funkcjonariusze dowiedzieli się, że żona odnalazła się na pobliskim komisariacie, gdzie poszła zgłosić… zaginięcie męża.
Kobieta musiała zapomnieć o oczekującym na nią mężu, kiedy wychodziła z gabinetu stomatologicznego. Udała się samotnie do domu, a kiedy 85-latek nie pojawiał się przez kilka kolejnych godzin postanowiła zgłosić sprawę na policję.
Źródło: Straż Miejska Gdańsk