Pojawiły się nowe informacje ws. morderstwa 10-letniego Filipa, którego miała udusić jego własna matka. Sekcja zwłok wykazała, że 10-latek bronił się przed śmiercią. Śledczy ustalili również, że kobieta od dłuższego czasu informowała męża, że jest świadkiem koronnym i wraz z najbliższymi wyjeżdżała do kolejnych hoteli w województwie lubelskim.
Morderstwo, do którego doszło w hostelu przy ulicy Orlej w Lublinie, wstrząsnęło całą Polską. 29 listopada, po południu, w jednym z pomieszczeń znaleziono zwłoki 10-letniego dziecka. Na miejsce wezwano służby które ustaliły okoliczności zdarzenia. Równocześnie rozpoczęły się poszukiwania rodziców.
Matkę chłopca, Monikę S. odnaleziono następnego dnia w Puławach. Funkcjonariusze trafili na ślad kobiety, dzięki nagraniom z monitoringu. Kobieta miała się przyznać do morderstwa. Jednak wbrew początkowym informacjom, dziecko nie umarło od razu. Chłopiec miał walczyć o życie, jednak nie miał szans z silniejszą matką.
Czytaj także: Lublin: W hostelu znaleziono zwłoki 10-latka. Chłopiec został uduszony?
– Monika S. nakryła kołdrą ciało chłopca wraz głową. Unieruchomiła je, przytrzymując własnym ciałem. W ten sposób doprowadziła do uduszenia dziecka – powiedziała Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Tłumaczyła mężowi, że jest świadkiem koronnym
Wiadomo, że Monika S. od dłuższego czasu zachowywała się nietypowo. Od października miała wyjeżdżać wraz z mężem i synkiem do hoteli i pensjonatów na terenie Lubelszczyzny. Kobieta miała tłumaczyć mężowi, że jest świadkiem koronnym i musi się ukrywać.
Na ten moment nie da się wskazać jednej przyczyny, która doprowadziła do tragedii. Dziennikarze Wirtualnej Polski donoszą, że kobieta trafiła do aresztu w listopadzie 2018 roku. Była podejrzana m.in. o wyprowadzanie pieniędzy z kont Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta, którego była prezesem. Było to co najmniej 220 tys. złotych.
Z aresztu wyszła po 3 miesiącach po wpłaceniu 25 tys. zł poręczenia majątkowego. Jednak jej sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Kobieta miała liczne zobowiązania pieniężne związane z tzw. chwilówkami. Na Monice S. ciążyły również inne zarzuty związane z przestępstwami finansowymi. Do tego doszły również problemy osobiste, bowiem była w separacji ze swoim mężem.
Ojciec Filipa zgłasza się na policję
To właśnie ojciec Filipa zgłosił się na policję, ws. zaginięcia dziecka. Było to w środę, 27 listopada. Mężczyzna powiedział funkcjonariuszom, że jego żona po raz kolejny zabiera syna na niezapowiedziany wyjazd. – Niepokoiło go to, że Monika S. nie ustala z nim tych wyjazdów, przez co nie jest mu znane miejsce pobytu jego syna – powiedział przedstawiciel KMP w Lublinie.
W czwartek ojciec Filipa pojawił się na komisariacie po raz drugi. Po raz kolejny zgłosił, że nie wie, gdzie przebywa jego żona i synek. Nie złożył jednak oficjalnego zawiadomienia o zaginięciu? Z informacji medialnych wynika, że mężczyzna prowadził rozmowę z synem i żoną przez komunikator internetowy, Monika S. miała go zapewniać, że wszystko jest w porządku. Jednak ojciec Filipa nie wiedział, gdzie przebywa jego syn.
Ostatni raz kontaktował się z synem w piątek rano. – Filip mi napisał, czy się wyspałem. Wieczorem komunikator już nie był aktywny – powiedział w rozmowie z programem „Uwaga” TVN.
Mieszkańcy wstrząśnięci: „Czemu to dziecko było winne?”
Wstrząśnięci zabójstwem są również mieszkańcy Kłodnicy, gdzie mieszkała rodzina S. – Nie wiem, co się stało z tą kobietą. Co się jej pozmieniało w głowie. Może to przez te problemy finansowe i długi? Tylko jak można z takiego powodu zabijać dziecko? Najwyżej odsiedziałaby parę lat i wyszła. Synem zajęliby się dziadkowie – mówi jedna z mieszkanek w rozmowie z portalem dziennikwschodni.pl.
– Jak ona mogła to zrobić własnemu dziecku?! Przecież mogła sama się zabić, jeśli nie wytrzymywała psychicznie. Czemu to dziecko było winne? – dodaje inna kobieta.
Źródło: „Uwaga” TVN, Wirtualna Polska, dziennikwschodni.pl