W sprawie stanu zdrowia Kim Dzong Una pojawia się coraz więcej znaków zapytania. W ostatnich dniach media donoszą o komplikacjach, które miały się pojawić po operacji przywódcy Korei Północnej. Serwis TMZ donosi nawet, że Kim Dzong Un nie żyje, lub znajduje się w „stanie wegetatywnym”.
Fala spekulacji jest dodatkowo podsycana długą nieobecnością dyktatora w przestrzeni publicznej. Kim Dzong Un nie pojawił się na obchodach 108. rocznicy urodzin założyciela komunistycznej KRLD Kim Ir Sena.
Kim Dzong Un i jego problemy zdrowotne uruchomiły falę spekulacji
Jego nieobecność została szybko połączona z informacjami o operacji układu sercowo-naczyniowego, którą przywódca miał przebyć 12 kwietnia. Od tego momentu doniesienia medialne są sprzeczne.
Część portali informuje, że Kim Dzong Un przeszedł zabieg pomyślnie i stopniowo powraca do zdrowia. Serwis Daily NK podał kilka dni temu, że dyktator dochodzi do siebie w jednej ze swoich luksusowych posiadłości.
Z drugiej strony dziennikarze CNN poinformowali 20 kwietnia, że przywódca reżimu znajduje się w stanie ciężkim. Jednak nie byli w stanie zweryfikować swoich doniesień. Co ciekawe, informację zdementował nawet prezydent Donald Trump.
Z kolei agencja Reutera, poinformowała, że na miejsce wysłano grupę lekarzy z Chin, którzy mają pomóc w leczeniu przywódcy kraju. Mieli oni opuścić Pekin w czwartek. Z uwagi na delikatny charakter sprawy, informacje są utrzymywane w tajemnicy. Nikt oficjalnie nie potwierdził tych doniesień.
TMZ donosi o śmierci przywódcy Korei Północnej
Jeszcze dalej w spekulacjach poszedł serwis TMZ. Amerykańscy dziennikarze przekonują, że Kim Dzong Un nie żyje lub znajduje się w „stanie wegetatywnym”. Stan zdrowia północnokoreańskiego przywódcy miał się pogorszyć tuż po operacji. TMZ powołał się na japońskie i chińskie media. Jednak nie był w stanie potwierdzić informacji.
Dziennikarze TMZ informują również, że przywódca północnokoreańskiego reżimu przeszedł atak serca na początku kwietnia. W czasie wizyty gospodarskiej złapał się za klatkę piersiową i zasłabł. Dziennikarze powołują się w tym kontekście na anonimowe źródło z Chin.
Źródło: TMZ, Reuters