Chociaż 10 maja zbliża się wielkimi krokami, wciąż nie wiadomo, czy tego dnia odbędą się w naszym kraju wybory prezydenckie. Prawdopodobnie dopiero 6 maja za ustawą będzie głosował Senat. Jak donosi „Rzeczpospolita”, Prawo i Sprawiedliwość szuka już możliwego planu B.
Prawdopodobnie dopiero 6 maja Senat będzie głosował nad ustawą wprowadzającą możliwość przeprowadzenia w Polsce głosowania korespondencyjnego. Izba Wyższa najprawdopodobniej odrzuci projekt który wróci do Sejmu. A w obecnej sytuacji trudno przewidzieć, jak zachowają się posłowie.
Jak donosi „Rzeczpospolita”, przy buncie posłów Jarosława Gowina, opozycja ma szansę zablokować Prawo i Sprawiedliwość. Jeśli tak się stanie, 10 maja nie będą mogły zostać przeprowadzone wybory korespondencyjne. Dziennik informuje, że PiS przygotowuje się już na tą sytuację, szykując plan B. Jak mógłby on wyglądać?
Z ustaleń „Rzeczpospolitej” wynika, że PiS w takiej sytuacji rozważałoby wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. „Dlatego jak słyszymy, że pod tym czy innym pretekstem (np. suszy) może zostać jednak wprowadzony stan klęski żywiołowej, co zupełnie zmieni rangę głosowania w Sejmie. Wtedy termin wyborów i tak ulegnie przesunięciu” – czytamy.
Jak ustalił dziennik, PiS rozważa w takiej sytuacji przeprowadzenie wyborów prezydenckich 23 maja. Co istotne, zostałyby przeprowadzone nie korespondencyjnie, ale w tradycyjny sposób. „Najczęściej przywoływany jest tu przykład Korei Południowej, która z zachowaniem najwyższych środków ostrożności przeprowadziła kilkanaście dni temu głosowanie” – czytamy.
Czytaj także: PiS doprowadzi do wyjścia Polski z UE? Ambasada reaguje na słowa litewskiego dyplomaty
Źr.: Rzeczpospolita