Po tym jak w pierwszej turze wyborów prezydenckich odpadł Krzysztof Bosak, kandydat Konfederacji, władze ugrupowania nie poparły żadnego z kandydatów z drugiej tury. Co więcej, Janusz Korwin-Mikke namawia nawet, aby zwolennicy Konfederacji w ogóle nie szli na wybory.
Korwin-Mikke zastanawia się na Facebooku dlaczego „im” zależy na wysokiej frekwencji. „Bo chcą pochwalić się przed Właścicielami Innych Republik, że ich bydełko zostało sprawniej zagonione do urn. A kto głosuje – ten bierze na siebie odpowiedzialność za złodziejstwa i głupoty popełnione przez swoich wybrańców” – odpowiada polityk.
Dalej namawia, aby nie słuchać tych, którzy zachęcają do uczestnictwa w wyborach. „Nie bądźmy baranami – bądźmy światłymi wyborcami. Przypominam: światły wyborca nie idzie głosować po to by zwiększyć frekwencję – tylko po to, by wygrał jego kandydat” – przekonuje Korwin-Mikke.
Poseł Konfederacji przytacza również fragment swojego felietonu z „Angory”. „Zamiast kłócić się z kolegami w pracy, sąsiadami, znajomymi, nawet z rodziną (moja siostra chce głosować na p. Rafała Trzaskowskiego – moja żona na JE Andrzeja Dudę…) trzeba się z nimi pogodzić” – przekonuje Korwin-Mikke. Poseł namawia do zawarcia układu. „Ja daję słowo honoru, że nie pójdę głosować na mojego – ty dajesz słowo honoru, że nie zagłosujesz na swojego!” – namawia.
„Dzięki temu wynik będzie dokładnie taki sam – a oszczędzimy sobie trudów podroży do komisyj wyborczych, stania w kolejkach, zarażenia się gruźlicą, grypą, wirusowym zapaleniem wątroby, albo i tym mitycznym koronawirusem. Po co się narażać?” – zastanawia się Korwin-Mikke.
Źr. rp.pl; facebook